Z widelcem przez życie
Data: 29.06.2020,
Kategorie:
stypa,
Autor: Indragor
... miała zaróżowioną twarz. Byłyśmy nieco zdyszane, wyglądałyśmy jak po krótkim biegu.
– To głupie... ale... aż mi się mokro zrobiło… tam...– Wstydliwie posunęła się jeszcze o krok Wiola.
– Mnie też – odpowiedziałam szczerością za szczerość. Obie byłyśmy podniecone tymi pocałunkami i ostrożnymi pieszczotami, bo jak zaczęłyśmy się obejmować, to nasze ręce jakoś tak zaczęły trochę się poruszać.
– Naprawdę? Myślałam, że tylko ja… – Wiola wydawała się zdziwiona, jakby sądziła, że tylko jej coś takiego się przytrafiło. Kiwnęłam głową, a ona dodała z niepewnością: – Może nie powinnyśmy się więcej całować, bo… bo jak jestem taka podniecona, to mogłabym coś głupiego zrobić… już zrobiłam… gniewasz się na mnie, prawda? – wstydliwie popatrywała na mnie, przygryzając wargi z nerwów, że się pogniewałam na nią.
– Już ci mówiłam, że nic się nie stało, nie gniewam się, nie ma za co... ale zgoda – powiedziałam. Też czułam, że mogłabym z tego podniecenia zrobić coś niemądrego. Miałam chęć złapać ją za ten cudownie seksowny tyłek, przycisnąć do siebie i całować, całować… Przestraszyłam się tej myśli. – To jest przyjemne, nawet bardziej niż myślałam, ale masz rację, Wiola, to głupie, byśmy… we dwie… chociaż całkiem fajnie…
Zgodziłyśmy się, że więcej tego nie będziemy robiły. Strach, do czego mogłoby to doprowadzić, przeważył.
W wakacje, gdy miałam prawie szesnaście lat, a konkretnie w sierpniu, opiekowałam się bobaskiem stryjka i stryjenki, gdy byli w pracy. Nie miałam nic ...
... innego do roboty, bo Wiola wyjechała z rodzicami na dwa tygodnie. Dzieciaczek był spokojny, więc niewiele miałam zajęcia.
Pewnego dnia, wracając „po pracy”, spotkałam na ulicy kolegę z klasy. Tak sobie z nudów wpadłam na pomysł, aby go zaprosić. Normalnie bym do niego nawet nie zagadała, ale we dwójkę zawsze przyjemniej leci czas. Wprawdzie nadal czułam jakąś tam niechęć do bliższych kontaktów z chłopakami, ale ten był ewidentną nieszkodliwą ciapą w okularach. Ciapą, którą mogłabym kręcić, jak tylko bym chciała. Pewnie jeszcze nawet nie wiedział, co można robić z dziewczynami. Tak z obserwacji w szkole mi wychodziło. No, może przesadziłam, z tym że nie wiedział, ale z pewnością by się nie odważył cokolwiek zrobić, dlatego zupełnie nie obawiałam się go. Zdecydowanie nie wyglądał mi na mężczyznę.
Był bardzo zdziwiony moim zaproszeniem i początkowo próbował się wymówić. Trochę się namęczyłam, aby go przekonać. Pewnie pierwszy raz dostał taką propozycję od dziewczyny albo myślał, że go wkręcam, albo jedno i drugie. W sumie nie dziwiło mnie to. Dziewczyny, jeśli już zwracały na niego jakąś uwagę, to robiły sobie podśmiechujki. Dopiero gdy stwierdziłam z udawanym smutkiem „nie lubisz mnie”, gwałtownie zaprzeczył i nie mając już żadnych argumentów, zgodził się. Podałam mu adres i na drugi dzień przed południem miał przyjść. Byłam ciekawa, czy nie stchórzy. Nie stchórzył.
Siedzieliśmy już jakąś godzinę na łóżku, bo akurat w pokoju dzieciaczka było to jedyne sensowne miejsce, ...