Z widelcem przez życie
Data: 29.06.2020,
Kategorie:
stypa,
Autor: Indragor
... czasami zajmując się maluchem, właściwie to wyłącznie ja. Niewiele rozmawialiśmy, ale wiedziałam, że będzie kiepskim rozmówcą. Przynajmniej nie byłam sama w pustym mieszkaniu.
Trochę ponosiłam dzieciaczka na rękach i gdy ponownie usiadłam na łóżku, niespodziewanie okularnik przysunął się do mnie blisko i położył rękę na udzie. Pewnie przez całą tę godzinę zbierał odwagę. Dotyk jego ciepłej ręki był całkiem przyjemny, więc nie zareagowałam. Poza tym, jak mówiłam, nie obawiałam się, że mógłby mi coś złego zrobić.
Przez dłuższą chwilę nic się nie działo. Nagle cmoknął mnie w policzek. Nie podejrzewałam go o taką śmiałość. Zaskoczona, spojrzałam w jego kierunku z lekko rozchylonymi ze zdziwienia ustami, ale karcącym wzrokiem. Nie pomogło. Korzystając z mojego zaskoczenia, chłopak zaraz cmoknął mnie ponownie, tym razem prosto w te rozchylone usta.
– Hubert! Co ty wyprawiasz! – zbeształam na wszelki wypadek kolegę, groźnie spoglądając, chociaż było to całkiem fajne.
Ten aż się skulił i niestety zabrał dłoń z mojego uda. Patrząc już nie na mnie, a gdzieś w podłogę, jęknął:
– Przepraszam. Nie gniewaj się. To dlatego, że mi się podobasz.
– Podobam ci się? – zapytałam zdziwiona.
– Bardzo – cicho jęknął w kierunku podłogi, rumieniąc się mocno. – Jesteś… jesteś taka… taka… wspaniała – wydukał.
Prawda, nie wyśmiewałam się z niego jak inni i nie dokuczałam jak niektóre dziewczyny. Uważałam to za głupie, ale że mu się podobam? To było coś nowego. Nigdy bym nie ...
... pomyślała. Coś zaświtało mi w głowie.
– Od dawna mnie lubisz?
– Od początku…
– Czemu nic nie powiedziałeś?
– Bo takie dziewczyny jak ty nie zwracają na mnie uwagi. W ogóle dziewczyny… Głupie prawda? Zresztą pewnie i ty zaraz mnie wyśmiejesz. Nie szkodzi… I tak cię kocham.
Rany, byłam w szoku po tym wyznaniu. Dłuższy czas żadne z nas się nie odzywało. Gdy trochę ochłonęłam, zrobiło mi się go po prostu żal. A ja jestem taka, że gdy kogoś jest mi żal, to bywa, że robię głupoty, chcąc pocieszyć. Zwykle Wiola powstrzymywała mnie od zrobienia czegoś głupiego. Niestety tym razem obok mnie nie było nikogo, kto by mnie powstrzymał.
– Przecież się z ciebie nie śmieję – zdołałam tylko to wyszeptać, zanim znowu na dobrą minutę zapadła cisza. – Spójrz na mnie – powiedziałam, przerywając krępującą ciszę. Jednak chłopak nie zareagował, nadal mając wzrok utkwiony w podłodze. – Całowałeś się już z dziewczyną? – zapytałam poważnie.
W odpowiedzi tylko pokręcił przecząco głową.
– Spójrz na mnie – powtórzyłam, cicho dodając: – Zgoda, możesz mnie pocałować.
– I tak nic z tego nie będzie, nie umiem się całować – odpowiedział z lekkim rozdrażnieniem, nie odrywając wzroku od podłogi. Pewnie nie wierzył, że mówię serio, obawiał się, że go zaraz wyśmieję. A ja naprawdę nie oszukiwałam.
– Nie szkodzi, ja umiem. Nauczę cię. – Zebrało mi się na odwagę.
Myśl o pocałunku przywiodła wspomnienie tego z Wiolą, aż przez moje ciało przebiegło niewielkie stadko mrówek, skupiając się nie ...