Po kolędzie
Data: 01.07.2020,
Kategorie:
Brutalny sex
BDSM
racjonalizacja,
tajemnica,
Autor: MrHyde
... tę chwilę zwłoki. Ważę pierś w dłoni. Będzie ponad sześćdziesiąt deko. Siedemdziesiąt?
— Narzeczony trzymał je już w garści? — pytam.
— Nie mam narzeczonego.
— To o kim myślisz, kiedy się masturbujesz?
— O panu Brackim.
Biorę za biodra. Ustawiam. I już jest kropidło przy tyglu.
— Bracki? Nie znam. Z jakiej parafii? Znajomy mamy, taty?
— Anglista.
Parzyć się z nauczycielem? Marzyć o tym? Potworność!
— Cycki widział?
— Chyba tak, ale nie moje.
Kropidło wciska się w szparę. Lucynka drży jak osika. Nie wie, co zrobić z rękami. Głęboki respekt wobec kapłana i siwej głowy nie pozwala jej oprzeć się na moim torsie. Doświadczona niewiasta nie miałaby takich rozterek. Objęłaby mnie za szyję i zjednoczyła, jakby nie ze mną, starym i brzydkim, lecz z Jezusem oblubionym. „Mój miły jest mój, a ja jestem jego”, by zaśpiewała.
Minuta minęła. Pora wypełnić kapłańską posługę. Pierwszy raz jest szczególny, bo młode ciało nie wie, co je czeka. Stawia opór. Trzeba go złamać szybkim atakiem. Tak więc uwaga! Skupienie, gotowość i w imię Ojca i Syna — już!
W laickich mediach wrzasku by było, że olaboga. Ksiądz gwałci. Niczego w tych TVN-ach nie rozumieją. Dobrego uczynku nie widzą. Ślepi są, i tyle. Dzięki mnie w noc poślubną Lucynka posłuży mężowi nie ze strachem w oczach, nie w panice, lecz z radością. Odda się niedoświadczonemu mężowi, nie stawiając oporu, choćby niezamierzonego. Gdy trzeba będzie, doda mu odwagi, pomoże. Dzięki mnie młody mąż nie dozna ...
... upokorzenia w tak ważnym momencie wspólnego życia. Małżeństwo się nie rozpadnie. Akt miłosny, który teraz czynię wobec Lucynki, to nie tylko dobry uczynek, to największa przysługa, jaką pasterz może wyświadczyć owieczce. Laik tego nigdy nie zrozumie.
Lucynka na plecach. Jej kolana na moich ramionach. Stanowimy jedność. Jest rozkosznie ciasna. Jej przyszły mąż będzie uwielbiał korzystać z jej posługi. Mógłbym już skończyć, bo cel spowiedzi został osiągnięty, ale nie chcę. Mnie też się należy chwila relaksu. Och, jak przyjemnie!
Ani na moment nie przestaję mówić. Natchnione mówienie — tej prawdy nigdy nigdy dość powtarzać — to podstawa. Prosto do ucha Lucynki recytuję z pamięci Pieśń nad pieśniami. Tłoczę i recytuję, recytuję i tłoczę.
— O, jak piękna jesteś, przyjaciółko moja! Oczy twe jak swawolne gołębice, włosy twe jak stado kóz falujące na górach Kurtyzanu. Zęby twe jak stado owiec strzyżonych, gdy wychodzą z kąpieli. Każda z nich ma bliźniaczą parę, nie brak żadnej. Wargi twe jak wstążka purpury i usta twe pełne słodyczy. Piersi twe jak dwoje koźląt, co pasą się pośród lilii. Nim wiatr wieczorny powieje i znikną cienie, pójdę ku górze mirry, ku pagórkowi kadzidła. Wejdę w głąb anielskiej krainy. Cała jesteś piękna, przyjaciółko moja, cała bez skazy. Jak piękna jest miłość twa, siostro moja, oblubienico, o ileż słodsza jest miłość twoja od wina, a zapach olejków twych nad wszystkie balsamy! Miodem najświeższym ociekają wargi twe, oblubienico, miód i mleko pod twoim ...