1. Vagabunda


    Data: 04.07.2020, Kategorie: funfiction, lara croft, tomb raider, przygoda, Autor: starski

    ... telefon.
    
    - Pani Croft zaraz tu będzie.
    
    Po pięciu minutach pojawiła się na schodach. Miała na sobie krótkie czarne spodenki ze spandexu, brązowy podkoszulek z żółtym napisem CUSCO, a na tym, coś w rodzaju rozpinanego płaszczyka, czy pelerynki, jakkolwiek by to nazwać - w tonacji kawy z mlekiem. Długie do kolan buty, tym razem zasznurowane do samej góry, na nich, odwinięte szare skarpety. Na ramieniu, duży żeglarski wór. Wyglądała na wypoczętą.
    
    - Proszę wezwać mi taksówkę – poprosiła recepcjonistę.
    
    - Jeśli to gdzieś w São Paulo, mogę podrzucić – zaproponowałem.
    
    - Nie śmiałam prosić – Zmierzyła mnie zamyślona, - ale przyznam, że to dobre rozwiązanie – Podeszła z wyciągniętą dłonią. - Właściwie, może mogłabym poprosić cię o jeszcze jedną, większą przysługę – Uśmiechnęła się na wpół przepraszająco, na wpół kokieteryjnie i ruszyła do wyjścia. Umiała być bardzo kobieca. Złapałem walizę i pociągnąłem za nią.
    
    - To jak z tą taksówką? – zawołał boy, tuląc słuchawkę do piersi.
    
    - Nie trzeba – odpowiedziałem.
    
    Za drzwiami pomogła mi z torbą, łapiąc za jedną z rączek. Wrzuciliśmy ją do furgonetki razem z żeglarskim workiem.
    
    - Chciałam zapytać, czy nie wybrałbyś się ze mną?
    
    Zmierzyłem ją zaskoczony. Uśmiechnęła się.
    
    - Musisz wytłumaczyć mi co i jak ze sprzętem, z twoją pomocą, byłoby znacznie szybciej i wygodniej.
    
    - Rozumiem – Podrapałem się po czuprynie.
    
    - To tylko dzień, góra dwa. - Przechyliła głowę, czekając odpowiedzi. - Płatne.
    
    - To znaczy, ...
    ... miałbym lecieć z panią helikopterem?
    
    - No tak, ale to całkiem niedaleko.
    
    - No cóż. - Sam nie wiedziałem co odpowiedzieć. Nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy.
    
    - Wiem, powinnam była uprzedzić, choćby przez telefon, ale uświadomiłam to sobie dopiero przed chwilą.
    
    - I gdzie mielibyśmy jechać?
    
    - Lecieć – zaznaczyła - Za miasto – uśmiechnęła się tajemniczo.
    
    - I wracamy jutro?
    
    - Góra pojutrze.
    
    - A gdzie będziemy nocować?
    
    - Mam namioty z poprzedniej wyprawy. - Poklepała leżący na pace wór – Nie masz ochoty na przygodę? - Zastanawiałem się, czy mnie kokietuje, bo rzeczywiście byłem jej potrzebny, czy tylko po to, żeby sprawdzić, czy jej się uda. - Jeśli to problem, nie ma sprawy. Zrozumiem. – dodała.
    
    - Żaden problem. Po prostu nigdy jeszcze nie latałem helikopterem. - Odwzajemniłem uśmiech i zatrzasnąłem drzwi furgonetki.
    
    - I proszę, skończmy z tą panią, mów mi Lara.
    
    - Zgoda.
    
    Podała mi adres gdzieś w Vila Clementina. Z Dos Eucaliptos jakieś trzydzieści kilometrów. W São Paulo, o tej porze, mogła to być godzinka drogi, ale jeśli wiedziało się jak i którędy jechać... A ja lubiłem się popisywać.
    
    Gdy wyjechaliśmy wreszcie z miasta, zrobiło się już znacznie luźniej. Domyślałem się, że chodziło o jedną z położonych na uboczu willi. Bywałem rzadko w tych stronach. O niektórych z tych posesji krążyły różne opowieści. Niektóre nie należały do najweselszych.
    
    W pewnym momencie, po prawej stronie, zaczął się wysoki, biały mur. Powiedziała, że to ...
«1...345...77»