Udawana randka Marty
Data: 19.07.2020,
Kategorie:
randka,
Mamuśki
nieśmiały,
pończochy,
udawanie,
Autor: historyczka
... założenia, że nie wiadomo jakie sytuacje się w ciągu dnia przytrafią. Ekscytowałam się zawsze, nasuwając na siebie takie majteczki. Przymróżając oczy, wyobrażałam sobie jakiś moment, gdy młodzian ma sposobność zajrzeć mi pod spódniczkę. I że przez materiał dostrzega zarys mej szparki.
To samo było teraz, przy półkach. Myślałam - "Pewnie nigdy nie widział na żywo cipki... Teraz chyba się na to nie odważy. A może? Jeśli tak, może to być najbardziej podniecająca sytuacja w jego życiu?"
Dlatego długo szukałam książki... Wiercąc się, przyjmując różne pozycje... Wypinając się mniej, lub bardziej. Zdumiewałam się szalenie, że tak wielką sprawia mi to frajdę.
Wreszcie prowokacyjnie zapytałam:
- Panie Lubomirze… a jakie ma pan ulubione pozycje?
Myślałam, że wybuchnie! Zastosowanie dwuznacznego sformułowania rozpalało go do głębi.
Okazało się, że lubi absolutnie ambitną literaturę. Przeczytał nawet „Szatańskie wersety” Salmana Rushdiego. Miałam okazję do wyrażenia podziwu dla niebanalnego gustu Lubka. Gdzież mi do niego… Ostatnio czytałam „Grę o Tron”. Pochwaliłam się tym i jednocześnie skomentowałam:
- Panie Lubku, arcyciekawe, ale tyle tam przemocy i… seksu.
Nie wiem dlaczego, aż ciarki przeszły mnie po plecach, gdy do młodzieńca wypowiedziałam słowa, celowo wówczas ściszając głos – „przemocy i seksu”.
Przełamał się! Dopytał o szczegóły.
- Cóż, chodzi o to, że w tej powieści kobiety są, co rusz, gwałcone. Zazwyczaj przez brutalnych żołdaków. Na ...
... przykład przez niejakiego Górę. A to gwałci niewinną dziewkę w gospodzie, brutalnie oznajmiając, że staje się, za przeproszeniem, ale to język Martina... że staje się kurwą. A to okazuje się, że zgwałcił księżniczkę... A jeśli nie gwałty, to przynajmniej sceny ostrego seksu... Jak choćby Khall Drogho bierze Denerys jak klacz... Od tyłu, tak zwierzęco, dziko...
Sama się sobie dziwiłam, że nie dość, że się rozgadałam, to wypowiadałam słowa tonem jakby zalotnym, ściszonym głosem i powoli.
Śledziłam jego miny. Był wyraźnie podniecony. Patrzyłam Lubkowi prosto w oczy, trochę nawet obawiając się, czy nie odczyta tego jak słów: "- Weź mnie jak ową Denereys! Bezpardonowo! Dziko! Moja rozkloszowana spódniczka ułatwi ci zadanie... podobnie jak pończochy... a cienkich, niczym mgiełka stringów, pozbawisz mnie z łatwością... Wszak przed chwilą tak zachęcająco się przed tobą wypinałam... Albo zgwałć mnie jak Góra, wbijając się we mnie bezlitośnie..."
Nawet gdyby odczytał moje myśli, był zdecydowanie zbyt nieśmiały, by choćby złapać mnie za rękę. A ja nadal nie dążyłam do niczego, poza niewinnym prowokowaniem.
Kolejnego wieczora, gdy już upewniłam się, że grywa w szachy, zaprosiłam go na partyjkę. Celowo założyłam szalenie króciutką, czerwoną, skórzaną spódniczkę, obcisłą jak cholera, żeby czuć się przy nim maksymalnie seksi. Do tego szpile. Czerwone, seksowne… wręcz wyuzdane… mógłby ktoś pomyśleć, że tylko dziwki takie noszą...
Lubomir wydawał się być inteligentnym i przewidującym ...