Udawana randka Marty
Data: 19.07.2020,
Kategorie:
randka,
Mamuśki
nieśmiały,
pończochy,
udawanie,
Autor: historyczka
... dżentelmen. Pytanie się kobiety o zgodę... także nie należalo do jego najmocniejszych stron...
"Co tu by jeszcze dodać, żeby go nakręcić??? Przecież nie powiem, że mi wymiętosił cycki? Albo że mi dawał ostre klapsy?"
- Powiem tylko, że po jego wyjściu byłam cała roztrzęsiona i... cała obolała...
Wyraźnie dało się odczuć, że młodzieniec wizualizował sobie moje wyznania, zapewne wyobrażał sobie, jaki dostawałam wycisk. Ewidentnie chciałby drążyć temat, ale nie wie jak sformułować pytanie. Spuścił wzrok na podłogę, a potem na moje nogi, na uda opięte pończochami. W takiej sytuacji nie mogłam się oprzeć, by nie zacząć gładzić ud pociągłymi ruchami dłoni...
Postanowiłam jeszcze pośpieszyć mu z pomocą.
- Tak to jest z niektórymi mężczyznami, którzy traktują nas instrumentalnie. Wydaje im się, że kobieta winna służyć do jednego tylko celu... Spełniać jedynie rolę materaca...
Lubek purpurowiał słuchając moich wyznań i takiego słownictwa.
- Aha, dodam też, że okazał się prostakiem nad wyraz wulgarnym!
Młodzian ponownie ożywił się. Błysk w oku wskazywał, że nie tylko go to oburzało, ale mogło również podniecać.
- Wulgarnym także wobec pani? Niemożliwe! Wobec takiej damy?!
- A i owszem... - "kurcze, jak tu gówniarzowi zdradzić, że mówił do mnie - cipo - czy - pizdo!?"
- Wie pan, kulturalna kobieta nie potrafi nawet zacytować słów, którymi potrafił określić dziewczynę... Nie wiem czy nawet pan się domyśla.
No, i chyba mi się udało. Lubkowi niewątpliwie ...
... śmignęły w myślach pieprzne słowa - pewnie zastanawiał się, czy nazywał mnie "suką", a może "dziwką"? Młodzian był wybitnie poruszony. Zatem ciągnęłam wątek.
- Oczywiście, podobnie wulgarnie określał relacje damsko-męskie... Dość powiedzieć, że słowo "przelecieć" nie znajduje się w kręgu słów, których używał.
Lubek odlatuwał. Najwyraźniej snuł w głowie pieprzny dialog. Zapewne nawineły mu się słowa typu - "wyruchałem ją" czy "wyjebałem tę kurwę", bo ten tak grzeczny młodzian pierwsz raz przy mnie zaklął.
- A to kutas!
W tonie głosu dało się jednak nie tyle złość, co zazdrość...
***
Codziennie dogadzałam Lubomirowi w kuchni jak mogłam. Gotowałam najbardziej zmyślne i wykwintne obiady. Sprawiało mi to nie lada przyjemność. Zwłaszcza, gdy młodzieniec krzątał się po kuchni.
Pewnego razu myślałam, że nie ma go w domu i zapomniałam się… założyłam jedynie fartuszek, pończochy i szpileczki (byłam do tego przyzwyczajona, gdy nie miałam lokatora, często tak chodziłam po domu)… Tak ubrana, czułam się niezwykle seksi. Nie zastanawiałam się, a może nie chciałam zastanawiać się, nad konsekwencjami tego, gdyby chłopak pojawił się w kuchni. W rytm piosenki Abby "Chiquitita" nuciłam sobie i pląsałam przy garach. Kręciłam biodrami najbardziej ponętnie, jak tylko potrafiłam. I nagle, kaszlnięcie uświadomiło mi, że nie jestem sama! Młodzieniaszek cały czas gapił się na mnie! Wpadłam w panikę. W popłochu, przerażonym głosem, niemal wykrzyczałam:
– O Boże! Panie Lubomirze… ...