Praktyka ginekologiczna.
Data: 21.06.2019,
Kategorie:
Tabu,
Autor: Marcepan79
... powiedziała wskazując na różdżkę.
Zrobiłem wszystko zgodnie z poleceniami ciotki. Potem oglądaliśmy na monitorze wszystkie jej kobiece narządy rozrodcze. Tłumaczyła mi wszystko niczym na jakieś lekcji albo wykładzie. Nawet rzeczy, których za bardzo nie rozumiałem, a w pewnej chwili powiedziała żebym wyjął z niej różdżkę. O szlag, to już koniec? – pomyślałem przerażony. Bardzo podobał mi się grzebanie w cipie mojej atrakcyjnej ciotki, chociaż nie do końca rozumiałem dlaczego skoro wierciłem jej wewnątrz tym skanerem ona się w ogóle nie podnieca. Ale cóż – pokaz dobiegł końca. Ciotka zwinna niczym kocica zeskoczyła z fotela, wyjęła mi z ręki skaner, zdjęła z niego gumę i odłożyła do plastikowego jakby słoiczka.
- Teraz się zdezynfekuje . – wyjaśniła. I jak ci się podobało badanie? – zapytała od razu.
- Dla mnie… zaje… znaczy super było ciociu. – wykrztusiłem z zaschniętego gardła.
- A co ci się najbardziej podobało, powiedz?
- Twoja cipka! – wystrzeliłem jak z armaty. Ciotka roześmiała się głośnym i szczerym śmiechem.
- A czy… było to dla ciebie… podniecające? – zapytała jakby podejrzliwie.
- Eeeee… noooo… ! – zaryczałem niczym tępy osioł.
- Masz chyba pełne spodnie z przodu co? No to chyba nie mogę cię w takim stanie puścić do domu. – stwierdziła i kazała mi ściągnąć spodnie i majtki i usiać na fotelu. Zrobiłem jak kazała. Opuściłem moje dżinsy i majtki mniej więcej do kolan i usiadłem na fotelu.
- A teraz się oprzyj i odpręż. – powiedziała. I co my ...
... tutaj mamy? – zapytała retorycznie, patrząc na mojego sterczącego kutasa. Całkiem niezły okaz, chociaż może jeszcze trochę wzrostu mu brakuje. Ale spokojnie, wszystko w swoim czasie. – komentowała ponownie, nakładając sporą ilość żelu na prawą dłoń.
- Powiedz mi często sobie… eee… nie wiem jak to się teraz mówi? Robisz… ręką? – zapytała kobieta.
- Yyyy… no czasami… chodzi o walenie konia, tak?
- O właśnie, czyli mówi się tak jak za mich czasów: walenie konia. Ale chłopaki mówili też: trzepanie konia, albo trzepanie gruchy. – powiedziała z uśmiechem chwytając mojego kutasa w prawa dłoń, a w zasadzie w palce prawej dłoni, bo nie był jeszcze tak duży żeby mogła go chwycić pełną dłonią. Teraz też tak się mówi, tak? – kontynuowała.
- O-kh.. tak… tak też… - wykrztusiłem z suchego gardła.
Ciotka zaczęła mi walić konia nawilżoną żelem dłonią powoli, ściągając skórę z mojego fiuta w dół i w górę nieśpiesznie ale pewnie.
- Powiedz mi, wszystko w porządku, dobrze ci to robię?
- T-aa-kh… - odcharczałem.
Po co ona o to pyta? – pomyślałem. Przecież widzi jak wiję się na fotelu. Zupełnie nie kontrolowałem swoich ruchów. I wiadome było też to, że nie wytrzymam zbyt długo. Karolina wykonała może 5 może 6 ruchów ściągając mi skórę z fiuta w dół i… trysnąłem. Ale jak! Takiego wystrzału nie miałem jeszcze nigdy. Pierwszy strzał dosięgnął ciotkę prosto w twarz, rozpryskując się jej na policzku w okolicach lewego kącika ust. Spermy było tak dużo, ze rozprysk zachlapał jej ...