Marzena – Jarmark bożonarodzeniowy
Data: 29.08.2020,
Kategorie:
Zdrada
wigilia,
święta,
żona,
Dojrzałe
Autor: pofantazjujmy!
... Marzenka szybko dorwie Pana doktora. – do stolika podeszły dwie kobiety, niszcząc intymną atmosferę jaka rodziła się między mężczyzną a speszoną czterdziestolatką.
Przez całą przerwę kawową Marzena i Szczepan nie byli w stanie zamienić na osobności słowa, a szukali się wzrokiem, spoglądali na siebie z zaciekawieniem. Doktor nie mógł do końca przypomnieć sobie, skąd zna tę blondynkę. Marzena zaś wspominała wieczornego drinka w Sopocie z przystojnym wykładowcą.
- Zapraszam, na drugi panel! – zawołał konferansjer.
Marzena poczuła szarpnięcie za ramię. Obejrzała się.
- Pani Marzeno, proszę mi wybaczyć, chciała Pani chyba ze mną porozmawiać?
- Tak, byłoby miło…
- Z przyjemnością odpowiem na każde pytanie. Proszę poczekać, przed przerwą obiadową. Znajdę Panią.
Niestety, nie znalazł. Marzena była skazana na towarzystwo swoich wścibskich koleżanek z warszawskich firm. Odseparowana od prelegentów, menadżerów i dyrekcji, musiała wysłuchiwać ploteczek oraz rad, co do świątecznych prezentów i szałowych imprez sylwestrowych, na które trzeba było zapisywać się już we wrześniu.
- Pani Marzeno! – zawołał dr Nałęcz łapiąc ją w przejściu. – Jeszcze raz bardzo przepraszam.
- Panie doktorze, rozumiem. Nic się nie stało. Życzę miłego wieczoru.
- Ależ nie… - zareagował dość ostro. – Widziała Pani ten jarmark bożonarodzeniowy. Ponoć to wielka atrakcja. Jeśli nie uzna to Pani za nietakt, może porozmawiamy spokojnie na jarmarku, a przy okazji zachłyśniemy się nieco tą ...
... kiczowatą świąteczną atmosferą.
- To jak, Pani Marzeno… wieczorem, na rynku. Mam nadzieję, że się znajdziemy, a jeśli nie to… - Nałęcz wyjął wizytówkę i wręczył kobiecie.
Zrobił to mało dyskretnie. Czterdziestolatka nie miała wątpliwości, że wścibskie koleżanki doskonale to dostrzegły i zaczęły snuć kolejne ploteczki z Kongresu. Co miała do wyboru, albo wrócić do nich i tłumaczyć się, kierować uwagę na inne ofiary, albo dać im temat do plotek, machnąć ręką i poczuć klimat nadchodzących świąt.
***
W oczekiwaniu na doktora Nałęcza, Marzena przechadzała się po świątecznym jarmarku. Wmieszała się w tłum, w swojej puchowej ciemnej kurtce, zakapturzona, chroniona przed zimnym wiatrem. Po wrocławskim bruku stukała wysokimi obcasami kozaków, sięgających kolan. Jej kurta kończyła się nieco ponad kolanami, odsłaniając je oraz fragment ud, okrywanych jedynie cielistymi rajstopami. Schylając się i przyglądając z zaciekawieniem ręcznie malowanym bombkom, blondynka ukazywała wścibskim podglądaczom rąbek swojej skórzanej, burgundowej spódniczki. Opatuleni szalami sprzedawcy uśmiechali się frywolnie do kobiety, zachęcając, by skusiła się choć na jedną ozdobę. Marzena odmawiała z gracją. Przechodziła ze straganu do straganu, chłonąc przeróżne zapachy, od grzanego wina po swąd za długo grillowanej kiełbaski. Przez dłuższy czas wpatrywała się w przecudnie kolorowy świat słodyczy, wszelkiej maści lizaków, owoców zatopionych w miodzie lub czekoladzie, żelków, ciągutek. Jej mała córeczka ...