Marzena – Jarmark bożonarodzeniowy
Data: 29.08.2020,
Kategorie:
Zdrada
wigilia,
święta,
żona,
Dojrzałe
Autor: pofantazjujmy!
... byłaby w siódmym niebie. Z pewnością wymusiłaby na rodzicach zakup ogromnej ilości słodyczy i, obowiązkowo, waty cukrowej.
Blondynka samotnie przeciskała się przez tłum. Stanęła pod ogromną choinką, czując wręcz ciepło żarzących się na niej lampek. Okrążyła pokaźnych rozmiarów rynek, by stanąć w przedziwnym lasku, wśród dzieci wsłuchanych w opowiadane bajki. Wtedy dostrzegła Szczepana, stojącego przy barze z grzanym winem i innymi trunkami dla dorosłych. Pomachała mu, zniecierpliwiona. Poczuła dreszcz, nie wiedząc, czy to grudniowy chłód, czy może przestroga przed kolejnym nierozważnym krokiem.
- Ale tu pięknie. – podsumowała swoją wędrówkę.
- Tak, lubię bożonarodzeniowe jarmarki, choć muszę Pani przyznać, że te polskie wydają mi się tandetne i bardzo swojskie, jakkolwiek to zabrzmi. Zapraszam na jarmark do Norymbergii. Tam można poczuć klimaty tych dawnych targów przedświątecznych. Ten tutaj, to taki trochę folklor, jeszcze brakuje białego misia z Krupówek.
- Ale jest panda… - dodała Marzena, uśmiechając się i wskazując biednego ulicznego artystę przyodzianego w kostium wielkiej czarno-białej Pandy.
- A to przepraszam, skoro jest panda to musi być świątecznie. – odparł i spojrzał pociągająco na roześmianą, rumieniącą się blondynkę.
***
Wino rozgrzewało Marzenę. Opatulona szalikiem, uśmiechała się do swojego rozmówcy. Mężczyzna odpowiadał na jej pytania, wpatrując się w iskierki żarzące się w jej szarobłękitnych oczach.
- Znów zrobił Pan show. Jak się ...
... Pan przygotowuje do wystąpienia? Wszystko jest dopracowane w najmniejszych szczegółach.
- Nagrywam się. – blondynka spojrzała na psychologa z zaciekawieniem. – Ćwiczę przed wykładem, nagrywając swoje wystąpienie, a potem je analizuję, także pod kątem mowy ciała.
- Nawet przed Kongresem? Ćwiczy Pan w pokoju hotelowym?
- Oczywiście. Zdziwiłaby się Pani, widząc w moim pokoju kamerę na statywie. Proszę nie mieć nieprzyzwoitych skojarzeń, to moja praca. – Szczepan uśmiechnął się i puścił oko do blondynki.
Marzena spuściła wzrok i wzięła kolejny łyk grzanego wina. Mężczyzna czekał, aż podniesie rzęsy i znów spojrzy na niego, zawstydzona i zarumieniona.
- Chętnie pospacerowałbym między stoiskami. Chciałaby Pani mi towarzyszyć?
***
Zapach smażonych w głębokim tłuszczu placków, topionych w rozgrzanej czekoladzie owoców oraz lekki aromat parującego wina zachęcały do przechadzki po jarmarku. Uroku dodawały kolędy i chichoczące dzieci. Im późniejsza robiła się godzina, tym większy tłum wypełniał wrocławski rynek. W ucieczce przed tłumem, para przeszła na pobliski plac. Marzena z zachwytem spojrzała na piętrowy, drewniany domek, jakby wyjęty ze świątecznego folderu. Przywoływał wspomnienia o alpejskich wioskach. Zachęcał feerią kolorowych światełek i girlandami ze świerkowych gałęzi. Szczepan Nałęcz szarmanckim gestem zaprosił Karską na schodki. Tam na górze znów rozlewano aromatyczny trunek. Kolejna porcja grzanego wina mogła kobiecie uderzyć do głowy. Popatrzyła na ...