Układ (III)
Data: 07.09.2020,
Kategorie:
BDSM
Brutalny sex
Autor: kilgore_trout
... Nadię. Tak, bez wątpienia chciałby ją w tym zobaczyć. Ale nie da mu tej satysfakcji...przynajmniej nie tym razem. Zdecydowała się na kupiony przez siebie zestaw. Zerknęła raz jeszcze na ekran komórki
Iza czuła jak serce dudni jej w piersi. Czuła się jak nastolatka idąca na pierwszą randkę z kimś z kim z pewnością nie powinna się spotykać, czy może raczej jak himalaista, który wie, że będzie w stanie zdobyć szczyt, ale nie będzie już w stanie z niego zejść. Miała wrażenie, że o ile dotychczas miała jakieś szanse by wykaraskać się z sytuacji w jakiej się znalazła to dzisiejszy dzień będzie wkroczeniem na drogę bez powrotu. Było nawet jakieś powiedzenie na ten temat przekroczyć...coś tam. Nadia by wiedziała. Nadia. Iza miała wrażenie, że w jej gardle zagnieździł się olbrzymi robal, który na dodatek straszliwie się wierci.
Pogrążona w tych chaotycznych rozmyślaniach nie zauważyła, że skręciła w niewłaściwą uliczkę i znalazła się na niezbyt ciekawym osiedlu. Dawno tu nie była, choć niegdyś gościła tu całkiem często, choćby po to by zdobyć dragi. No, ale wtedy zawsze miała przy sobie kastet. Wyrósł przed nią wielki kształt.
– Proszę, proszę, co my tu mamy – powiedział gość mający na oko jakieś dwa metry, szeroki niczym trzy szafy pancerne i pozbawiony jednego z przednich zębów – zagubiona owieczka. Chociaż trochę.. popisana.
– Lepiej uważaj – wysyczała Iza – bo ta owieczka może ci poodgryzać palce.
– Ohohoho – roześmiał się – słyszycie chłopcy, ta owieczka ...
... gryzie.
Iza spojrzała za siebie, dwóch typków, już normalnych rozmiarów, odcięło jej drogę odwrotu Niedobrze.
– Ale my mamy swoje sposoby na takie owieczki – kontynuował – czasami wybijamy im zęby. Bez nich też można całkiem nieźle się z owieczką zabawić. Czasami nawet lepiej – roześmiał się.
Sytuacja nie wyglądała dobrze. Iza wiedziała, że musi działać szybko, bo będzie bardzo źle. Precyzyjnie wymierzony kopniak w jaja poprawiony kolanem w nos wystarczył by na jakiś czas zneutralizować nawet kogoś tak ogromnego, Iza już miała zacząć uciekać, gdy poczuła dotyk metalu przy szyi. Jeden z nich miał nóż.
– Zapłacisz za to suko – zawarczał.
Ale dla Izy walki na ulicy nie były niczym nowym, a on wyraźnie ją lekceważył. Nim zdążył się zorientować wykręciła mu rękę tak, że aż chrupnęła kość, a on zawył wniebogłosy. Podniosła upuszczony przez niego nóż i zwróciła się do trzeciego napastnika:
– Wypierdalaj.
Nie trzeba było mu tego powtarzać, natychmiast wziął nogi za pas. Iza szybko poszła w jego ślady, bo najwyraźniej lider napastników zaczynał dochodzić do siebie. Zaczęła biec, ale on zdołał chwycić ją za podkoszulek. Wyrwała mu się, ale T-shirt rozerwał się na pół. Nie zwracając na to uwagi biegła dalej, porzucając nóż w pobliskiej alejce.
Marcin był przybity, niemal zdesperowany. Znowu nie przyszła. A był taki pewien...przecież dotychczas wszystko szło tak jak sobie wymarzył i zaplanował. Również niedzielny obiad wskazywał na to, że Iza jest na krawędzi załamania a ...