Wielka improwizacja (II)
Data: 10.09.2020,
Kategorie:
Lesbijki
śmierć,
Autor: paty_128
... przy której ćwiczyłam z nią taniec, siłą rzeczy w oku zakręciła się łza. Ale łącznie z Kate zapomniałam o balu. Dlatego zdziwiłam się, gdy 15 października znalazłam w skrzynce wiadomość od ukochanej.
„16 października o 12 bądź pod szkołą tańca, proszę. Kate
PS. Weź coś na przebranie.”
Nie wiedziałam, czy iść, czy nie, nie ufałam sobie ani swoim emocjom. Ostatecznie podjęłam decyzję, jakim było stawić się w wyznaczonym miejscu o wyznaczonej godzinie.
Stałam i czekałam, przyjechała Yamahą kwadrans później.
- Cześć. – Powiedziałam bezuczuciowo.
- Cześć. – Schudła, być może nawet miała anoreksję. Okazała mi kulturę otwierając mi drzwi, choć na to nie zasługiwałam. Ku mojemu zdziwieniu, nie było Martyny.
- Co z nią? – Zapytałam.
- Została wyrzucona, po tym, jak zdemolowała recepcję. Zapłaciła odszkodowanie, leczy się w psychiatryku. – Mówiła takim bezdusznym tonem, jakby wszystko miała w czterech literach.
- Czemu to zrobiła?
- Bo odeszłam od niej. Porozmawiamy o tym kiedy indziej, ale przypomnij mi. – Westchnęła. – Pamiętasz kroki?
- Długo nie tańczyłam, nie jestem pewna.
- Dlatego cię zaprosiłam tutaj. Powtórzymy wszystko, jutro damy popis na balu i każdy pójdzie w swoją stronę. Będę czekać w naszej sali. – Powiedziała, a ja poszłam do szatni. Odetchnęłam z ulgą i byłam zadowolona z siebie, że nie odstawiłam żadnej szopki. Czyli 3 melisy przed wyjściem z domu pomogły. Przebrałam się i wyszłam.
- Ale próbowałaś? – Głos dyrektora.
- Nie. ...
... – Głos Kate.
- Porozmawiaj z nią.
- Nie jestem w stanie.
- Rób jak uważasz.
Weszłam do sali, gdzie odbywała się ta rozmowa. Zupełnie, jakbym cofnęła się w czasie. Widziałam, jak mięśnie żuchwy Kate się zaciskają, gdy na mnie spojrzała.
- Za... Zaczynajmy. – powiedziała i włączyła Andre Rieu z najbardziej neutralnym utworem, jaki przerabiałyśmy.
Podeszła do mnie, założyłyśmy ramę i zaczęłyśmy tańczyć. Oprócz tego, że dwa razy ją podeptałam, to poszło mi nieźle. Zakułam, zdałam, ale nie zapomniałam. Poczułam się, jakbym znowu była na jednej z lekcji, zaczynało wszystko wracać. Ale 3 melisy były wystarczająco silne i wygrały.
- Wspaniale, no jestem oczarowany! – Powiedział dyrektor, gdy skończyłyśmy.
- Dziękuję. – Powiedziałam.
- Widzę, że jednak nie będę wam potrzebny. Omówcie we dwie, co i jak. Ruszył, ale się zatrzymał i dodał: - Bal jest o osiemnastej w Sali weselnej hotelu „Marzenie”.
I wyszedł.
- W tamtym hotelu mnie zdradził.
- Zatańczmy jeszcze raz, podeptałaś mnie.
- Wiem, przepraszam.
I znów zatańczyłyśmy, do tego samego utworu.
- Perfekcyjnie. Musielibyśmy pojechać do miasta kupić ci odpowiednią sukienkę.
- A ty? Też będziesz w sukience? – Zaśmiała się.
- Nie, ja w smokingu. Ten bal to będzie dla nas wielka improwizacja. Rozumiesz, ja jako facet, ty jako moja... towarzyszka życia.
- Będziemy udawać hetero parę, dobrze rozumiem?
- Tak. Bo to jest bal dla tych, którzy w tej szkole odnaleźli swoją miłość.
- Więc ...