Mam na imie Matylda, cz 2 (ost)
Data: 14.09.2020,
Kategorie:
Trans
Autor: Konrad Milewicz
Chłód i ciemność stanowiły moich towarzyszy w podróży powrotnej. Gęsta, biała mgła przenikała ubrania jak papier i osadzała się na skórze. Jak na złość, nie nadjeżdżał żaden samochód, mogący mnie dobić tego wieczoru. Brakło mi sił na płacz i krzyk. To wszystko zostawiłem w kołdrze, niemym świadku nocnej agonii.
Ten czas od tego jak wyszła, a potem wróciła wydawał się niezmiernie długi. Ból nadgarstków w które wbijały się kajdanki, niewygodna pozycja i ten nieopisywalny, wyniszczający i wracający na każde wspomnienie tego co się stało. Niezliczone momenty kpin, wyzwisk i innych obelg były niczym z tą nocą. Spędzoną leżąc z twarzą w mokrej poduszce od własnych łez. Nie mogąc uciec, zapomnieć lub chociaż usnąć. Ta, której tak chętnie i z niecierpliwością wypatrywałem w lustrze, ta piękniejsza część mnie już nie istniała. Znów byłem sam, jak zanim w moim życiu pojawiła się dobrotliwa pani Wanda.
Drugi akt upokorzenia nie był ani trochę lepszy niż pierwszy. Ból sięgał po serce, rzeczywistość zaciskała się dookoła niego długimi lodowatymi paluchami szkieletu. Każdy ruch jej cielska wydawał się metaforycznym młotem walącym w kwiatową rabatkę. Dopiero, gdy jej się to znudziło, odpięła mnie z kajdanek i przysunęła kosz z moimi prawdziwymi ubraniami. Bawiło ją patrzenie, jak nieudolnie zasłaniam się i kryje w wstydzie. Trzymając mocno za ramię, odprowadziła i dosłownie wyrzuciła za drzwi. I nie wracaj, brzmiały ostatnie słowa. Długo odbijały się echem w mojej głowie, gdy ...
... wymiotowałem stojąc już za bramą.
Światła nadciągającego zza pleców samochodu oświetliły drogę daleko w przód. Wystarczyłoby więc niewiele, przesunąć się w lewo, upaść na jezdnie i to zakończyć. Nie będzie ważne, kto zapłacze. Silnik jednak przycicha, gdy auto zwalnia, łatwo mnie wymija i zatrzymuje się błyszcząc czerwienią. Drzwi pasażera otwierają się, gdy jestem blisko. Wewnątrz gra rockowa muzyka. Proszę, mam już dość, chce znaleźć się w domu, wziąć długi prysznic i schować pod łóżkiem z pluszakiem...
- Podwieźć Cię do miasta? - pyta znajomy, zachrypły głos z środka – Jeszcze daleka droga, a jest cholernie zimno. - jasne oczy patrzą na mnie z naturalną wesołością – Jak tego nie zrobię, spędzę noc leżąc w łóżku, przewracając z boku na bok i martwiąc, że coś Cię rozjechało albo się rozchorujesz.
Niewinna, owalna buzia nie pasuje do kreowanego wizerunku mężczyzny. Odrobina tuszu na rzęsach, tylko tyle, całkowicie zburzyłoby tą iluzję. A mimo to, ścięte włosy, luźniejsze męskie ubrania mające przesłonić zaokrąglony biust, sposób mowy i zachowania... Ona pragnie być mężczyzną. Mi makijaż, peruka i spódniczka z rajstopy pozwalały uwierzyć w fakt, że jestem dziewczyną. Ale to tylko wiara. Patrzy jeszcze przez chwile, odpina pasy, wysiada zza kierownicy i obchodzi samochód. Na drżące ramiona narzuca mi swoją skórzaną kurtkę z kożuszkiem w środku. Płaczącemu kolejny raz, pomaga wsiąść na miejsce pasażera bez większego oporu z mojej strony.
Kiedy znów siada na swoim miejscu, ...