Mam na imie Matylda, cz 2 (ost)
Data: 14.09.2020,
Kategorie:
Trans
Autor: Konrad Milewicz
... nie próbuje magicznego „uspokój się”, nie ruszamy. Ścisza tylko łagodnie odtwarzacz, przesuwa ogrzewanie na mnie. Siedzimy w samochodzie, słuchając tej piosenki zmieszanej z rzężeniem silnika. Kiedy widzi, jak wycieram wnętrzem dłoni oczy, wyciąga zza siedzenia paczkę chusteczek i mi wręcza. Kiwam z wdzięcznością głową, używając jednej. Łzy, tusz, szminka. Pewnie wyglądam jak przerażający klaun. Kątem oka spoglądam na nią. Chociaż nie uśmiecha się już, nie wydaje się zła. Raczej zatroskana.
- Will mówi, że prawdziwy dżentelmen umie zawiązać krawat i pomóc kobiecie, gdy jest smutna. - mówi, opierając dłonie na kierownicy – Z pierwszym w sumie dalej mam problemy, ale drugie... Znam miejsce z dobrą gorącą czekoladą... Oczywiście, jeśli tylko masz ochotę? - znów milknie – Wanda mówiła, że wciąż się wstydzisz, więc... Możemy Cię trochę doprowadzić do ładu, nim wrócisz tam.
Odruchowo chowam twarz w kołnierz kurtki, który pachnie tą wodą kolońską. Nie wiem co mam Ci odpowiedzieć. Jestem tu ja, prawdziwy ja, wyrzuć mnie za drzwi, kolejny samochód mnie rozjedzie. Nie ma tu nikogo, prócz obolałego piętnastolatka, myślącego, że lepiej mu jako dziewczyna. Ta, z którą tańczyłeś, jej nigdy nie było. W oczach zbierają mi się następne łzy.
- Wilhelm i Wanda byli parą, wiesz? - mówi znów spokojnie – Opowieść jak z romansidła. Ona, primabalerina i on młody fizyk szykujący się do doktoratu. W końcu jednak wybrała faceta, który sam wylądował w trumnie, a ją pozostawił na wózku. Mimo ...
... to, Will przyjeżdża do niej, siada i rozmawiają. Zapytałem, czemu nie odpuścił. Teraz, głupi chłopcze, ta kobieta potrzebuje mnie najbardziej. - unosi twarz, patrząc przed siebie – Nie opuszcza się damy, gdy cierpi.
Pani Wanda nigdy nie wspominała o wypadku, który uczynił ją niepełnosprawną czy o swoim mężu. Większość rozmów dotyczyła mnie. Gdy przymierzałem kolejne sukienki, spódniczki, uczyłem się spacerować w różnego rodzaju obuwiu. Starała się ze mnie zrobić dystyngowaną damę. Zachęcała do książek, ganiała do nauki. Przychodziłem tam, spędzałem całe dnie w przebraniu Matyldy i chłonąłem każdą chwilę. Dlatego marzyłem, że zostanę nią na stałe, ale czy bym potrafił? Głodzenie, kłamanie i miotanie po świecie. Czy zgodnie z obietnicą poprawiłem oceny? Nie. Czy zapisałem się na kółko, o którym ciągle jej mówiłem? Też nie. Czy użyłem karty bibliotecznej by przeczytać którąkolwiek z książek, jakie mi poleciła? A skąd.
Skoro miałem makijaż, odpowiedni strój i perukę, byłem wolny. Uciekałem przed rzeczywistością, która dopadła mnie w moim raju. Zatrzymywałem się przed lustrem, bo w nim byłam najpiękniejsza. Ostatni raz obcieram zgniecioną w dłoni chusteczką oczy. Jak zareagujesz, gdy powiem prawdę? Lepiej zrobię co zawsze. Tak bezpieczniej.
- Nie wiem czy powinienem... - mówię wreszcie, czując, że mój głos jest jeszcze gorszy niż zawsze – Powiedziałem mamie, że jadę tylko na noc do kolegi i...
- No to mamy jeszcze trochę czasu, jeśli nie było obietnicy powrotu przed ...