1. Co się wydarzyło w Wyrwidołach


    Data: 27.09.2020, Kategorie: kanibale, morderstwa, Zdrada Autor: Man in black

    ... starych korzeni. W niektórych nieckach zebrało się sporo błota. Przez uchylone okno sączył się zapach wilgotnych świerków i torfu. Widoki były imponujące. Kilka razy przejeżdżali nad urwiskiem, aż zapierało dech w piersiach. Chłopak nabierał nieco wątpliwości do wybranej trasy, ale nawigacja jeszcze go nie zawiodła. Jeśli twierdzi, że szlak jest przejezdny, musi tak być. Nie ma bata.
    
    – Nie jestem pewna, czy pomysł ze skrótem był właściwy – Wiktoria starała się utrzymać w fotelu, ale chwilami tak nimi rzucało, że było to coraz trudniejsze.
    
    – Daj spokój, lepiej wyobraź sobie minę Wiktora, jak zobaczy, że dojechaliśmy pierwsi. – Chłopak uśmiechnął się do swoich myśli. Wiedział, że kolega po raz pierwszy dostał samochód. Byłoby w dobrym tonie utrzeć mu nieco nosa. Niech nie myśli, że to czyni z niego pieprzonego bohatera. Swoją drogą, ciekawe co musiał obiecać staremu, za pożyczenie wozu.
    
    – Co nam po jego minie, jeśli za chwilę ugrzęźniemy w błocie – odruchowo odchyliła się w lewo, widząc mijane niepokojąco blisko drzewo. – Albo jeśli się rozbijemy na cholernym drzewie – rzuciła nerwowe spojrzenie swojemu chłopakowi.
    
    – Ani się nie rozbijemy, ani nie zakopiemy. Spokojna głowa – puścił do niej oko. – A tobie pasuje? – Robert widział we wstecznym lusterku tylko fragment głowy Łukasza, brata Wiktorii, który przez całą drogę praktycznie nie odezwał się ani razu.
    
    Łukasz był dobrze zbudowany. Od kilku lat chodził na siłownię i było widać efekty. Bardziej wyczuł, niż ...
    ... zauważył w lusterku spojrzenie kierowcy. Niespiesznie wyjął jedną ze słuchawek z ucha i pytającym wzrokiem spojrzał w lustrzane odbicie oczu Roberta.
    
    – Pytałem, czy wszystko gra, tam z tyłu.
    
    – Może być – włożył z powrotem słuchawkę do ucha, również niespiesznym ruchem, po czym odchylił głowę w bok i wbił wzrok w krajobraz przesuwający się za oknem.
    
    Robert wymienił spojrzenie z Wiktorią.
    
    – Twój brat nie jest zbyt rozmowny, co?
    
    – Nigdy nie był, mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że go zabrałam?
    
    – Wyluzuj, będzie zajebiście. Zobaczysz.
    
    Spod kół wystrzeliło błoto. Pasażerami zakołysało i wreszcie droga stała się bardziej przyjazna. Przestało nimi rzucać we wszystkie strony i można było poskładać myśli do kupy. Nie była pewna, czy obecność brata nie zrujnuje jej wyjazdu. Pokłóciła się z matką o Łukasza. Oczywiście, że go tutaj nie chciała, ale rodzice się uparli. Nie będziesz się szlajać po górach, moja panno, z jakimś bogatym gówniarzem. Nie myśl sobie. Matka powtarzała te słowa jak mantrę. Już my wiemy, jak tacy ludzie jak on, traktują dziewczyny takie jak ty, dorzucał ojciec. Ludzie tacy jak on, dziewczyny takie jak ty, jasna cholera. I jak tu z nimi w ogóle rozmawiać?
    
    Robert zaproponował jej weekend w Paryżu, ale nie zgodziła się. To znaczy, nie zgodziła się, bo doskonale wiedziała, że na to nigdy nie zgodziliby się rodzice. Może troszkę ona sama też nie. Nie chciała, żeby uważał, że można ją kupić. Nie była taka. Może nie mieli dużo pieniędzy, ale niczego ...
«1234...36»