Arystokrata (VII)
Data: 02.10.2020,
Kategorie:
niewolnicy,
Brutalny sex
ból,
cierpienie,
Autor: violett
... wygładził długie do ramion włosy. – Jesteś pewien, że trafił do Maxa?
– Czy coś nie tak z tym Kanterem? – Alan, zdumiony zachowaniem starszego niewolnika, wydawał się speszony. – Wyglądał sympatycznie… Często bywa u panny Rays, prowadzą razem interesy i słyszałem, że zapłacił jakąś olbrzymią sumę za niego…
Drugi, poirytowany, spojrzał w bok, starając się nieudolnie zamaskować rozgoryczenie i nagłą złość.
– Powinieneś już wiedzieć, że w tych pozornie normalnych, miłych ludziach siedzą najwięksi psychopaci… Tacy dwulicowi zwyrodnialcy, ukrywający swą sadystyczną naturę pod starannie ułożonymi fryzurami i schludnymi ubraniami… Cholera, dzieciaku, ogarnij się i zacznij myśleć… – Alan, naprawdę był tak naiwny, czy po prostu sondował jego wiedzę? – Myślisz, że jest jakaś odpowiednia cena, aby zapłacić za człowieka? Za Kaja? To dobry, mądry facet… W innych, normalnych warunkach, mógł być kimś… – W głosie mężczyzny wyczuwało się napięcie. – Zapłacił olbrzymią sumę! Nie rozśmieszaj mnie! Za co zapłacił? Zapłacił za jego wiedzę? Inteligencję? A może za siłę determinującą do zachowania ludzkich cech, tam gdzie ich już nie ma? – Przerwał na chwilę, zdał sobie sprawę, że trochę go poniosło. Alan wpatrywał się w niego rozszerzonymi oczyma. – Zapłacił za rzecz, a cena jest adekwatna do jakości towaru… Zapłacił za firmowany przez samą Martę Rays dziewiczy tyłek, z dokompletowaną do niego ładną twarzą.
Młody niewolny położył mu rękę na ramieniu i mocno przytrzymał.
– Drugi… – ...
... zaczął niepewnie. – Coś się dzieje, prawda? Masz problem…
– Spokojnie, wszystko jest normalnie, bez zmian. Lepiej powiedz, o co chodzi z tym wezwaniem mnie do panny Rays. – Odetchnął głęboko. Nie miał ochoty na rozmowę o sobie ani o tym, co się z nim działo, ponieważ doskonale pojmował stan psychiczny, w jakim się znajdował, i żadna rozmowa nie mogła mu pomóc.
– Wróciła z aukcji bardzo zdenerwowana. Wypytywała o ciebie, ale niewiele wiedziałem, więc kazała mi natychmiast przyjść tu i zadysponować, że masz jutro stawić się u niej. – Alan nie spuszczał z niego oczu. – Tak sobie pomyślałem, że skoro nie ma już Kaja, to może ty… – zawahał się – będziesz u niej służył… – Drugi westchnął ze znużeniem i z lekkim ożywieniem skinął głową. – Nie śmiej się, u niej nie jest źle. – Obruszenie się na jego reakcję było jak najbardziej autentyczne. Mocno utożsamiał się już ze swoją właścicielką, był gotów obstawać za nią i bronić jej decyzji.
– Jasne, dopóki nie wpadła na pomysł żeby go sprzedać – wtrącił bezceremonialnie uwagę. Zirytowała go świadomość, jak nierealny był ten pomysł i jak bardzo pragnął, aby się ziścił.
– Dobra, mów co się dzieje. – Alan podszedł do niego bliżej i pogładził go z niepokojem po ramieniu. – Może tym razem ja będę mógł pomóc tobie. Moja Pani… może więcej, niż niektórym się zdaje…
Drugi utonął w natłoku myśli i nie słuchał tego, co mówił do niego młody niewolnik. Nie mógł mu pomóc, należał do Roberta i żadna siła nie mogła tego zmienić, nawet jego ...