1. Arystokrata (VII)


    Data: 02.10.2020, Kategorie: niewolnicy, Brutalny sex ból, cierpienie, Autor: violett

    ... ostatni warunek umowy…
    
    Nareszcie, miłe odprężenie zaczęło powoli spływać po zesztywniałym i zmęczonym ciele, narkotyk zaczynał działać. Za chwilę będzie bardzo przyjemnie… Skierował wzrok na klęczącego niewolnika. Widział uległą sylwetkę blondyna, zgiętego wpół… tylko, już jakby trochę inaczej. O, kurwa… Trochę urywał mu się film… O czym to myślał? Podszedł spokojnie do niewolnego i popatrzył z zaciekawieniem na chłopaka z góry. Był jego własnością… Należał do niego… Tylko nie tak całkiem… No, i chuj, nie da się mieć wszystkiego… Ale jeśli go nie złamie; jeśli Justin się nie ukorzy, on będzie musiał wywiązać się z tego, co mu obiecał… Kurwa! Spełni to, bo Robert Rays zawsze dotrzymuje obietnic… Mógłby chyba się wycofać… ale tego nie zrobi, bo jest Raysem… Pieprzone życie, a wystarczyło tylko gnojka złamać. Nie udało się, nie sprawiła tego też ta ruda idiotka w parze z jeszcze większą kretynką, jego żoną…
    
    Na dniach znów wyjeżdża na dzielnice, a jak wróci wypełni obietnicę… Tylko czy na pewno? Nie miał skrupułów, robi to ciągle. Lecz czy będzie potrafił zrobić to Justinowi? Był przecież jego…
    
    Kurwa, Robert Rays może wszystko! Przekrzywił głowę raz w jedną, raz w drugą stronę, aż strzeliły kręgi szyjne. No, teraz czuł się jak młody bóg! Rozejrzał się po pokoju, wsadził ręce do kieszeni, rozstawił szeroko nogi i zaczął się bujać, w przód i w tył… Miał u stóp cały świat… i Drugiego. Kochał ten stan, kiedy jego umysł zaczynał ożywać, wyostrzały się zmysły i żądze, kiedy opanowywało go szaleństwo. Powinien odesłać Justina… Coś nieznośnie podszeptywało mu, aby odesłał chłopaka, bo to, co budziło się w nim, przerażało nawet jego samego, lepiej żeby zszedł mu z oczu…
    
    Robert, jeszcze raz spojrzał na niewolnika i zaczął się śmiać. Znowu czuł się dobrze, już nic go nie bolało i niczym się nie przejmował. Życie było pełne niespodzianek, a świat piękny! Szkoda czasu na litowanie się nad sobą. Pora zatańczyć… z przyjacielem.
«12...12131415»