Arystokrata (VII)
Data: 02.10.2020,
Kategorie:
niewolnicy,
Brutalny sex
ból,
cierpienie,
Autor: violett
... znaczy, nie chciałam tego… – Rozjuszony mężczyzna nie spuszczał z niej zimnego i bezwzględnego wzroku. – Byłam zła… na Martę, bo nie zaprosiła mnie… na aukcję, nie kupiłam jej niewolnika… Robert… proszę, puść mnie… – Wiktoria zaskomlała, gdy jego palce znowu mocniej się zacisnęły. – Wiem, źle zrobiłam… ale Drugi… Błagam… – Z coraz większym trudem słowa wydostawały się z zaciśniętej krtani.
Nie słuchał jej, próbował zapanować nad agresją, nad chęcią rozerwania jej gardła. Żadne wytłumaczenie nie było dobre i miał gdzieś, co miała mu do powiedzenia. Walczył ze sobą, aby nie zabić tej pieprzonej dziwki. Mógł zrobić to z łatwością, nie działały na niego jej łzy ani błagania. Musiał dać tej dziwce nauczkę. Wszystko zaszło już za daleko, było bliżej niż dalej… Nie pozwoli jej zniszczyć… Właśnie, czego zniszczyć? A raczej – kogo? Kurwa, kurwa, kurwa! Nad czym się zastanawiał? Wystarczyło tylko chwycić w odpowiednim miejscu głowę i nikt by po tym czymś nawet nie zapłakał. Powinna mu być jeszcze wdzięczna, że zrobi to szybko i bezboleśnie, miał niezłą wprawę… Co ona próbuje do niego mówić…? Znów rozluźnił zesztywniałe palce.
– Ten sukinsyn… Drugi … on ciągle nie chce… nie mogę go złamać… To, to jakiś cholerny impotent… Ja naprawdę cię kocham, myślałam, że on będzie namiastką ciebie… Robert, błagam… – wydusiła z siebie resztkami sił.
Puścił jej szyję; oparł się obiema rękoma o ścianę, zakleszczając Wiktorię pomiędzy nimi.
Nabrała głęboko powietrza i odetchnęła. Miała ...
... ostrożny, niepewny wyraz twarzy. Mylnie interpretowała zamyślenie i nagłe zainteresowanie Roberta tym, co próbowała mu powiedzieć, sądząc, że furia mu przechodzi. Oczy mężczyzny nabrały obojętności i znudzenia, maskując satysfakcję, jaką sprawiła mu tymi słowami. Wiedział już, jak ją ukarać tak, aby zabolało; aby zapamiętała na długo, że z Raysem się nie zadziera. Śmierć dla niej to za mało.
Poniżyła się, żebrząc o niego. To wyznanie nie było dla niego zaskoczeniem, chociaż nigdy nie okazała swoich uczuć i nadziei wprost, ponieważ nie pozwalała jej na to duma… do teraz. Od zawsze wiedział, że go pragnęła, lecz nigdy nie wpadłby na to, w jaki sposób odbiera jego niewolnika. Był przekonany, że fascynacja kobiety Drugim miała zupełnie inne podłoże; że chodziło o to, kim był i co sobą reprezentował, a nie do kogo należał.
Na chwilę przymknął powieki. Odniósł ledwie uchwytne wrażenie, że zrozumiał motyw, który kierował Wiktorią, i poczuł jakiś dziwny żal, jakąś tęsknotę. On też pragnął czegoś tak bardzo, że nie potrafił bez tego żyć, dokładnie tak jak ta kobieta, której patrzył teraz w oczy, dostrzegając w nich rozpaczliwy cień nadziei. I za tę głupią nadzieję chciał ją teraz ukarać oraz za coś, czego dla niego zabrakło i bez czego stał się tym, czym był teraz. A przecież pragnął tak niewiele: trochę uczucia, doznania, które dałoby mu spełnienie… Tak, zaspakajał żądze seksualne, lecz sam seks, zamiast przynosić ulgę, czynił go niebezpiecznie podłym. Nie miało najmniejszej różnicy, ...