Chram
Data: 26.06.2019,
Kategorie:
groza,
Zdrada
Autor: Man in black
Przedmieścia skąpane są w blasku styczniowego słońca. Jest biało, śnieg zalega wszędzie. Zupełnie jakby ktoś okrył okolicę białym puszystym kocem, w którym teraz przegląda się słońce. Złociste promienie odbijają się od granatowej karoserii kii sorento, zaglądają do okien domu, przed którym samochód jest zaparkowany, zwodzą topazową barwą, choć to tylko łabędzi śpiew, niedający ciepła.
Poranek jest spokojny. Samochody, jeśli się w ogóle pojawiają, suną powoli i ostrożnie. W oddali słychać śmiech dzieciaków walczących na śnieżki. Gdzieś trzasnęły drzwi. Słychać brzęk butelek, to pan Kurczyński, emerytowany nauczyciel muzyki z pobliskiej podstawówki. Wraca ze sklepu Za rogiem, gdzie jak co rano robi zakupy. Niegdyś była to domena nieboszczki małżonki. Teraz staruszek zdaje się udowadniać, że on również może. Niewykluczone, że ten rytuał pozwala mu zachować resztki przeszłości, kiedy siadali wspólnie do śniadania, a na stole leżało świeże pieczywo. Emeryt na widok młodej blondynki po drugiej stronie ulicy unosi rękę i macha przyjaźnie.
Agnieszka odpowiada na pozdrowienie. Z trudem taszczy walizkę do samochodu. Otwiera bagażnik i przy akompaniamencie westchnień i stęknięć, wpycha ją do środka. Kiedy już jej się udaje, prostuje plecy i rozgląda się po okolicy. Odprowadza sąsiada wzrokiem i stwierdza, że starzy ludzie są jak gołębie, zbierają okruchy przeszłości, chcąc zatrzymać czas. Kobieta uśmiecha się pod nosem. Poranki na przedmieściach są takie spokojne. Panuje tu cisza ...
... i czysta harmonia, aż żal opuszczać taki azyl, nawet na kilka dni. Podniecenie wyjazdem w góry wywołuje w niej poczucie winy. Zawsze tak się dzieje, kiedy cieszy się na wyjazd dokądkolwiek. Czuje się jakby zdradzała to miejsce.
Wspomnienia są najtrwalszym spoiwem. Tutaj się wychowała. Każdy fragment krajobrazu z osobna stanowi kompletny rozdział w jej życiorysie. Chociażby dwie posesje dalej, tuż za domem Wiśniewskich stoi pusta działka. Zawsze stała pusta jakby ciążyła na niej klątwa. Bawiła się tam z Mają, swoją przyjaciółką. Rosną tam chaszcze i kilka drzew. Nazywali to miejsce małpim gajem. Albo podjazd, na którym teraz stoi, to tutaj po raz pierwszy wsiadła na trójkołowy rower. Nagle kobieta słyszy skrzypnięcie drzwi i widzi męża z kolejną walizką. Otrząsa się ze wspomnień, osaczających ją jak wrony pobliski kabel wysokiego napięcia.
Bartek ma na sobie dżinsy i koszulę flanelową. Kobieta zastanawia się, czy tak zamierza jechać. Eh ci faceci, mruży oczy pod wpływem słońca odbijającego się od śniegu.
– Daj, pomogę ci.
– Zostaw, to ja tutaj noszę spodnie, a przynajmniej pozwól mi tak myśleć – uśmiecha się, umieszcza walizkę w bagażniku i podchodzi do żony, żeby ją pocałować.
– Pan Kurczyński właśnie wrócił ze śniadaniem. Chyba można według niego regulować zegarek – Agnieszka czuje na ustach zapach pasty do zębów, przynajmniej o tym nie zapomniał, głaszcze Barka czule po ramieniu.
– Zasłużył na solidną porcję, teraz kiedy wygrał batalię o fotoradar, pewnie ...