1. Marta N. - Epilog


    Data: 14.10.2020, Autor: franek42

    ... z uśmiechem na twarzy, szablonowe powitanie.
    
    - Nam nieźle! Tobie pewnie nieco gorzej? – Halinka nie ukrywała, że zdaje sobie sprawę, co mogę odczuwać, widząc ją w łóżku razem z Tomkiem.
    
    - Wcale nie! Przespałam noc z mamą jak niemowlę! Nawet żaden sen mi się nie przytrafił – powiedziałam pogodnie, starając się zneutralizować w Halince ewentualne poczucie winy.
    
    - Dobrze więc! Pozwólcie więc, że was zostawię teraz samych, a ja pójdę do łazienki – powiedziała pogodnie Halinka.
    
    - Mogą się domyślać, ale nie muszą wiedzieć, że spałam z Tomkiem – dodała, po czym poderwała się z posłania, mucknęła Tomka w usta i ulotniła się z pokoju.
    
    - Martuś, masz do mnie czy do nas żal, że spałem z Halinką? – zwrócił się do mnie cichym głosem Tomek.
    
    - Tomuś! Gdybym miała mieć żal, to nie proponowałabym wam dogadania się i wyjaśnienia tego, co jest pomiędzy wami? To byłoby tak, jakbym kijem chciała zawrócić bieg rzeki. Co by mi to dało, gdybym zaczęła się teraz użalać sama nad sobą? Mam chociaż nadzieję, że udało się wam wyjaśnić i uzgodnić wasze poglądy na życie, tak na teraz, jak i na przyszłość?
    
    Dziwnie się czułam, wypowiadając do Tomka te słowa, ale jeżeli to, co zaistniało pomiędzy nimi było prawdziwym uczuciem, to trudno by mi było włazić z butami w ich życie. Kochałam ich oboje i chciałam, aby oboje byli szczęśliwi.
    
    Tak więc to, co zrobiłam, wydawało mi się najwłaściwszym, co mogłam zrobić w tej sytuacji. A że trochę bolało? Cóż, takie jest życie. Ich mogło boleć ...
    ... bardziej, niż mnie, bo oboje byli już dorośli i jeżeli to była miłość, byliby podwójni nieszczęśliwi.
    
    Wszyscy razem spotkaliśmy się na śniadaniu i z całej siódemki, tylko ja i Piotrek mogliśmy się czuć w jakiś sposób wyobcowani i trochę osamotnieni. Chociaż po Piotrku nie było specjalnie widać, żeby użal się za bardzo nad sobą czy przeżywał jakieś katusze, związane z odstawieniem go przez Halinkę na boczny tor.
    
    Widocznie bliźniaczki wczuły się w nocy tak mocno w rolę jego obrończyń czy pocieszycielek, że w swojej prostocie ducha, nie odczuł czy nie wziął na siebie żadnego poczucia winy, za to, że jego wieloletni związek z Halinką doznał uszczerbku.
    
    Tak jak wspomniałam, po śniadaniu mieliśmy zamiar towarzyszyć Tomkowi w jego spacerze na nabrzeże, aby sprawdzić jego przeczucia, co do wpłynięcia do portu okrętu szkolnego. Okazało się to zbędne, bo pod koniec śniadania usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
    
    Otworzyła mama, która akurat była w kuchni. Młody człowiek w mundurze kadeta, upewnił się najpierw czy trafił pod właściwy adres i wręczył mamie pisemne wezwanie dla Tomka. Kiedy potwierdziła odbiór, pożegnał grzecznie mamę i pogwizdując, zbiegł po schodach do wyjścia.
    
    Zauważyłam, że mama zbliżając się do nas, jest blada na twarzy i wzruszona.
    
    Dotarło do niej, że za chwilę Tomek nas opuści. Być może na kilka długich miesięcy. To było nie do zniesienia nawet dla naszej mamy.
    
    Kobiety, której nie złamało opuszczenie przez męża, ukochanego mężczyznę
    
    i pozostawienie ...