-
Ariel (I)
Data: 07.11.2020, Kategorie: Fantazja niewolnica, Autor: Wisielec
... lepiej mów prawdę... choćby nie wiem o co pytał... - dodała po czym odeszła do drzwi. - Róża! - zawołała za dziewczyną ale ta już wybiegła z pokoju. - o co on miałby zapytać... - zapytała samą siebie. Nastolatka długo miała problem z zaśnięciem sama. Obudziła się rano o piątej trzydzieści, ubrała w czysty służebny strój a wczorajszy zaniosła do prania. Wyszła na zewnątrz i poszła do stajni. - Hej Ariel! - powitał ją wysoki, czarno włosy młodzieniec o piwnych, wesołych oczach – co tam słychać? - Chyba nie najlepiej... długo tu pracujesz? - zapytała - Od siedmiu lat... dlaczego pytasz? - zdziwił się chłopak. - Co możesz mi powiedzieć o synu naszego pana? - Nie! Powiedz, że to nie ty! - zawołał ale dziewczyna tylko smutno na niego spojrzała – nie... to nie możesz być ty... jakoś się wyplączesz... powiedz, że jesteś poważnie chora... cokolwiek, coś wymyślisz jesteś sprytna. Nie możesz mu służyć... - Jest aż tak źle? - załamała się. - Ten człowiek to wariat! Błagam cię, nawet mu się nie pokazuj! - prosił młodzieniec jednak zanim zdążył powiedzieć coś więcej z jego piersi wydarł się okrzyk bólu a z nogi pociekła krew. - Szlag by to... - syknął klękając na ziemi. - Ja wariatem? - dał się słyszeć głęboki niski głos tuż za plecami Ariel – dlaczego tak ją straszysz? - mężczyzna przełożył rękę z bronią nad barkiem dziewczyny i pociągnął za spust trafiając w szpiczaste ucho – no, od razu lepiej. - rzucił po czym odsunął się od dziewczyny o krok – jak ci ...
... na imię? - A... Ariel... proszę... pana... - wyjąkała przerażona tym co właśnie zaszło. - Rozumiem, że ty mi będziesz służyć, tak? - Tak, proszę pana. - Nie masz się czego bać. - zapewnił ją – wystarczy, że będziesz grzeczna droga Ariel a nic ci się niestanie. Rozumiesz? - Tak.. rozumiem... - To dobrze. Teraz chodź, pomożesz mi. Podeszli do ciemno niebieskiego samochodu. Mężczyzna wyjął dwie duże walizki i postawił na ziemi. Spojrzał na dziewczynę która znów poprawiała grzywkę chowając ją za szpiczaste ucho. - Drobna jesteś. Długo tu pracujesz? Nie przypominam cie sobie. - powiedział przyglądając się delikatnym dłonią Ariel, smukłym rękom, sporym piersiom, i krągłym biodrom. - Nie proszę pana. Od niespełna roku. - odpowiedziała a on przeniósł wzrok na jej smutną twarz. Zajrzał prosto z zielone oczy i zapytał - To był twój przyjaciel? - Można tak powiedzieć... - dziewczyna spojrzała w ziemię i złapała się za lewe przedramię. - nie znałam go dobrze ale zawsze był dla mnie miły. - Szkoda ci go? - dopytywał - Tak... szkoda mi go proszę pana... - przyznała i przygotowała się na uderzenie ale do niego nie doszło. Zamiast tego mężczyzna przytulił ją. - Dobrze... poproszę, żeby się nim zajęli. I nazywam się Edward, ale możesz mówić mi Ed. Dasz radę zanieść je do mojego pokoju? - wskazał walizki. - Postaram się. Kiedy Ariel siłowała się z bagażem syn jej pana poszedł do postrzelonego wcześniej młodzieńca. Wrócił kiedy już zaniosła ...