Ty, Złotowłosa (IV) - Sesja
Data: 12.11.2020,
Kategorie:
blondynka,
bez fabuły,
fotografia,
sesja,
Lesbijki
Autor: _MK_
... rozanielonej kochanki i rozkładasz je szeroko na boki. Mojemu obiektywowi ukazują się wydatne, pulchne wargi, idealnie wydepilowane, rozdzielone równiutką, długą szparką.
– Śliczną ma cipkę, prawda? Obejrzyjmy ją lepiej – nęcisz. Przesuwasz się cała w dół, usadawiasz się wygodnie vis-a-vis pary rozpostartych ud. Esther przymyka oczy i odchyla głowę w tył, liryczny uśmiech zdobi jej piękną twarz. Palcami obu dłoni, umiejętnie odciągasz bułeczki jej warg sromowych na boki, by obnażyć rozpalone, zroszone wilgocią gniazdko. Udaje mi się ustrzelić fenomenalną scenę, gdy na twoją twarz, wpatrzoną w to cudo, wykwita uśmiech admiracji, a Esther, w stu procentach ci oddana, jest już myślami niezmiernie daleko, gdzieś we własnym raju.
– Wyliż ją, proszę – mówi cicho mój głos, niemal bez udziału świadomości; to przemawia pożądanie, nie zważając na nic. Posłusznie zbliżasz usta do soczystej różowości; czubkiem języka szukasz łechtaczki, okrążasz kilka razy, suniesz w dół i w górę warg. Gdy już mam kilka stop-klatek z zoomem na twój roztańczony, gibki język w cipce, wpijasz się mocniej. Składasz namiętne, mokre, francuskie pocałunki w kroczu Esther, a twoje ręce wędrują po jej tułowiu i znajdują wielkie piersi. Ściskasz je czule, miętosisz pomału, a obdarowywana hojnymi pieszczotami kochanka ciska się na posłaniu, z ustami otwartymi szeroko jak do niemego krzyku euforii. Czuję się, jakby cała krew z każdego naczynia spłynęła mi do przyrodzenia; choć fotografuję dalej, balansuję ...
... nad przepaścią. Lada moment stracę nad sobą panowanie. Obezwładnia mnie fala gorąca, rosa potu wilży czoło. Kierowany impulsem, łańcuchem nieskoordynowanych ruchów, rozbieram się: czarny t-shirt poddaje się pierwszy, szarpnięty gwałtownie przez głowę; odkopuję buty w kąt, bliski potknięcia o własne stopy; sekundę mocuję się z klamrą paska i wyskakuję z dżinsów. Kiedy zostaję w samych bokserkach, prawem serii zsuwam i je na podłogę. Sterczący niczym pręt penis jest mi wdzięczny za ten dopływ powietrza i przestrzeni. Odrywasz się od oralnych uciech, by zerknąć przez ramię i posyłasz mi następny ze swoich rozbrajających uśmiechów; ten jest jak entuzjastyczny okrzyk: „Bravo!”
– Czyżbyś zmieniał instrument? Chcesz teraz użyć tego, zamiast lustrzanki? – pytasz ze wzrokiem hultajsko utkwionym w mojego nabrzmiałego fiuta.
– Koniec sesji zarządza fotograf, nie modelki. – Sam nie wiem, jak udaje mi się utrzymać taką chojracką pozę, mimo że każda komórka mojego organizmu rwie się, by cię po prostu zerżnąć. Byle mocno. Najwyraźniej jakaś resztka samokontroli jeszcze się we mnie tli. Moja buńczuczna riposta na ułamek okamgnienia przywołuje zaskoczenie na twoje oblicze, ale zaraz odzyskujesz wcześniejszy luz.
– To zarządzaj, szefie. Co mam jej zrobić?
– Włóż w nią palce, głęboko. Nie oszczędzaj jej – komenderuję z satysfakcją. To podniecające jak diabli.
Dwa wskazujące palce obu rąk znikają bez ociągania w piczce. Esther wzdycha, marszczy grube brwi, migawka aparatu strzela z ...