Debiutant - amerykański sen
Data: 26.11.2020,
Kategorie:
bez seksu,
żartowałem,
porno,
Brutalny sex
emigracja,
Autor: GreatLover
... biznesie, dlatego zapewnię ci komfortowe warunki. Ot, tak na początek, byś mógł się przyzwyczaić – powiedział mój nowy szef, uśmiechając się do mnie.
Odwzajemniłem uśmiech, z trudem powstrzymując emocje. Miałem ochotę uściskać go z całych sił, przy okazji drąc się na całe gardło z radości. Zamiast tego zacisnąłem z całej siły dłonie na kolanach, dygocząc z nadmiaru skrywanej euforii.
Nie mogłem w to uwierzyć, ale udało mi się!
Udało!
***
Podróż minęła całkiem szybko, chociaż nie obyło się bez przygód – Steve uparł się, że odwiezie mnie „w okolice” mojej mety, jako w nagrodę za udany trening, chociaż domyślałem się, że najzwyczajniej w świecie chciał zafundować mi powtórkę z rozrywki – nie za bardzo uśmiechał mi się wielogodzinny powrót do domu, z drugiej strony wolałem nie zginąć jadąc w jednym wozie z tym szaleńcem. Analizując wszystkie za i przeciw przypomniałem sobie spotkanie z koleżkami z Vatos – co prawda Pablo wyraźnie zaznaczył, że nikt nie ma prawa mnie tknąć, ale kto mi zagwarantuje, że wszyscy kolesie z gangu będą to respektować? Niezbyt miła wizja spotkania z kolejnymi gangsterami przeważyła szalę – z ciężkim sercem zgodziłem się na kurs ze Stevem.
- Spokojnie amigo, już niedaleko – powiedział dziarsko na stacji benzynowej, po dziewięćdziesięciu minutach ostrej jazdy, nalewając paliwo i wesoło wpatrując się w moją pobladłą od strachu twarz – za godzinkę będziemy na miejscu.
Najwidoczniej sam nakręcił się swoimi słowami, które zabrzmiały w ...
... jego uszach jak wyzwanie. Korzystając z faktu, że napełnił bak po brzegi, postanowił pokazać mi pełnię możliwości swojej bryki, czym o mało nie przyprawił mnie o zawał.
Dotarliśmy na miejsce w niecałe czterdzieści minut.
***
- Dobra, ziomuś, ja dalej nie jadę – Steve rozejrzał się patrząc, czy uda mu się wykręcić na wąskiej ulicy. Zatrzymaliśmy się niemal na granicy mojej dzielnicy – nie takim wozem. Nie tutaj.
- Jasne, żaden problem – odpowiedziałem, wychwytując jego spojrzenie. Podejrzewałem, że do tej pory jedynie słyszał o miejscu, w którym urzędują Vatos. Widok zapuszczonych bloków i zniszczonych przystanków autobusowych przy spękanych drogach na pewno wywarł na nim wrażenie. Niezbyt korzystne, jeśli ktoś miałby wątpliwości.
- Musisz się stąd wynieść, przyjacielu – powiedział mój szef, rozglądając się czujnie wokół.
Wyprowadzić się, a to dobre. Gdyby tylko wiedział, w jakiej byłem sytuacji...
- No nie, kurwa! Koniec trasy! – powiedział stanowczo Steve, dając po hamulcach.
Zerknąłem przed siebie i zaniemówiłem – na przystanku, na starych podniszczonych ławkach powyginanych wiat siedzieli ci sami goście, którzy „odeskortowali” mnie z samego rana. To byli dokładnie ci sami goście – musieli czekać na mnie cały dzień! Siedzieli spokojnie, obserwując bez żadnej reakcji, jak wysiadłem chyba z najlepszego wozu, jaki w życiu widzieli.
- Dzięki za podwiezienie.
- Na pewno dasz sobie radę? – spytał poważnie Steve, czujnie obserwując szemranych typów na ...