Debiutant - amerykański sen
Data: 26.11.2020,
Kategorie:
bez seksu,
żartowałem,
porno,
Brutalny sex
emigracja,
Autor: GreatLover
... już na rezerwie. Scena potrwa jeszcze parę minut a potem wchodzisz ty. Masz proste zadanie: masz się spuścić Brandi do ust.
Łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Nie wyobrażałem sobie, że mógłbym postawić kutasa do pionu, a tym bardziej go użyć przy takim tłumie ludzi!
- Usiądź sobie tutaj, byś miał bezpośredni widok na scenę i przygotuj się. Wejdziesz, gdy dam ci znać.
Usadziłem dupę na stołku, zdając sobie sprawę ze zgrozy sytuacji. Odprowadziłem wzrokiem Steve’a, w głębi duszy mając nadzieję, że jakoś pomoże mi sprostać zadaniu, lecz ten zostawił mnie samego. Zerknąłem w kierunku planu i zobaczyłem Brandi wyciągniętą na kanapie, pieprzoną przez wciąż tego samego typa. Koleś musiał być niezły w te klocki – obydwoje błyszczeli od potu i jęczeli w ekstazie.
Brandi w pewnym momencie odwróciła głowę i dostrzegła mnie. Uśmiechnęła się, widząc kolesia w czarnej masce. Odwzajemniłem jej uśmiech, czując lekkie drgnięcie w kroczu... które minęło, gdy tuż obok mnie przeszło dwóch technicznych, gadających półgłosem o swoich sprawach – jak miałem dojść w takich warunkach?
Serce zaczęło walić jak oszalałe. Mimo tego, że nie zdążyłem wyschnąć do końca, poczułem jak zacząłem się pocić ze strachu. Czując coraz większe zdenerwowanie zerkałem na Steve’a który stał do mnie odwrócony plecami, pogrążony w cichej rozmowie z oświetleniowcem. Patrzył czujnie na plan i w pewnym momencie, ku memu przerażeniu odwrócił się do mnie, kiwając głową w kierunku kanapy. Przerwał gest w połowie, ...
... patrząc na mnie gniewnie. Zanim zdążyłem zareagować, podszedł do mnie szybkim krokiem.
- Co jest, młody? – wysyczał tonem, który nie zwiastował niczego dobrego.
- Ja... nie mogę!- wyszeptałem czując, że wszystko zaczęło się walić.
- Stary, to nie przedszkole, nie będę cię niańczył cały dzień! – wypalił Steve na tyle głośno, że parę osób obejrzało się na nas z oburzeniem – kurwa, sądziłem, że nadajesz się do tej roboty!
„Ja też!”
- Szefie... nadaję się! Ja... ja tylko... potrzebuję... jakiejś pomocy? – dokończyłem, nie zdając sobie sprawy z głupoty wypowiadanych przez siebie słów.
Steve lustrował mnie zabójczym spojrzeniem. Takim samym, jakim poczęstował Johnny’ego w szatni.
- Ostatni raz. Słyszysz? Ostatni. Potem radzisz sobie sam! – wycedził, wychodząc z pokoju.
Obejrzałem się za nim, pewny tego że poszedł po moje ubrania, które pewnie rzuci mi w twarz każąc się wynosić. Oniemiałem, gdy wrócił po chwili w towarzystwie pięknej blondynki.
Steve przeszedł koło mnie. Jego spojrzenie ciskało gromy. Przerażony pochyliłem głowę, starając się jakoś wytłumaczyć swoją niedyspozycję, ale szef przeszedł obok mnie bez słowa, wkurwiony do granic możliwości. Podszedł do kamerzysty i szepnął do niego kilka słów. Operator skierował obiektyw na twarz Brandi, a Steve zamachał do Joy’a. Wyciągnął w jego kierunku rozczapierzoną dłoń, co spotkało się z jękiem zawodu pracującego aktora. Brandi zaśmiała się na głos, słysząc jego reakcję.
- Mamy pięć minut, kotku, potem ...