Sto lat młodej parze, czyli nigdy…
Data: 29.11.2020,
Kategorie:
Lesbijki
nieznajomy,
Zdrada
zemsta,
horror,
Autor: Agnessa Novvak
... niedawnej namiętności, po czym doskakuję do Asi, by pomóc jej zaciągnąć zamek i choć trochę poprawić uczesanie. Szczęście w nieszczęściu, że tłum nie zmierza wprost do altanki, lecz prowadzony przez wodzirejkę przystaje dokoła wspomnianego stawiku. Niektórzy przystają na brzegu, inni wchodzą na początek molo, lecz wszyscy są wyraźnie zaciekawieni, co prowadząca zabawę tym razem wymyśliła. Ja zresztą też.
Ona zaś przystaje na samym szczycie pomostu w jasnym kręgu, rzucanym przez otaczające wodę lampy i odzywa się tak donośnie, jakby mówiła przez głośnik. Mimo że nigdzie nie widać ani jego, ani także niezbędnego przecież mikrofonu.
– Panie i panowie, szanowni goście… Zebrałam was wszystkich tutaj, by coś ogłosić. A raczej wręczyć ostatni, tym razem najważniejszy tego dnia prezent. Specjalnie dla świeżo upieczonej żony! No chodź tu, kochaniutka, pokaż się!
Panna młoda występuje z tłumu wyraźnie zdezorientowana i rozglądająca się wokół niepewnie, jakby czegoś szukała. Albo kogoś? Mimo tego posłusznie podchodzi do wodzirejki, która obejmuje ją czule ramieniem.
– Powiedz nam wszystkim, moja droga, jak poznałaś swojego męża?
– Tak normalnie… na dyskotece się spotkaliśmy, zaprosił mnie do tańca i… tak wyszło. – odpowiedź jest tak cicha, aż muszę nadstawić ucha, by wszystko wyraźnie zrozumieć.
– To wspaniale! A kiedy to dokładnie było?
– Trzy lata temu.
– Zgadza się, dokładnie trzy lata i cztery miesiące! A czy wiesz, kochanie, że on miał wcześniej ...
... narzeczoną? A nawet żonę? – ton wodzirejki stopniowo się zmienia i już nie jest tak uprzejmy, a staje się nieomal zjadliwy.
– Ja… tak, wiem. Mówił, że mieli wypadek i… ale co to w ogóle za pytanie?
Jestem niemniej zaskoczona takim kierunkiem dyskusji niż sama zapytana. I najwyraźniej nie tylko ja, bo goście także zaczynają niespokojnie mamrotać.
– Wypadek… cóż, bardzo interesująco nazwał to, że po pijaku wjechał ze swoją żoną samochodem do rzeki. I zamiast pomóc, to ratował własną skórę, a jej pozwolił utonąć. Rozumiesz?
W tym momencie mruknięcia zamieniają się już w otwarte nie tylko uwagi, ale i wręcz pretensje, że tak nie wolno i wodzirejka zdecydowanie za dużo sobie pozwala! Ona jednak jakby zupełnie nie zwracała na to uwagi, kontynuując bezczelnie oskarżycielskim tonem:
– Ale nie martw się, nie tylko on! Tak samo postąpiła świadkowa, świadek i fotograf! Wszyscy zadbali tylko o siebie, a biedna kobieta zaplątała się suknią w siedzenie i nie potrafiła uwolnić. I tak, oczywiście, wszyscy potem tak bardzo lamentowali, żałowali… szkoda tylko, że jej mąż ledwie kilka miesięcy później pojawił się na dyskotece, gdzie z miejsca znalazł sobie inną. Nawet tego jednego symbolicznego roku żałoby nie odczekał, a już miał przy boku nową dupę! Ciebie! To jest prawdziwe oblicze twojego mężusia!
Jestem tak bezbrzeżnie zszokowana tymi słowami, że nawet nie wiem jak zareagować na całą tę scenę. Na roztrzęsioną pannę młodą, cofającą się trwożliwie przed wskazującą ją oskarżycielskim ...