Sto lat młodej parze, czyli nigdy…
Data: 29.11.2020,
Kategorie:
Lesbijki
nieznajomy,
Zdrada
zemsta,
horror,
Autor: Agnessa Novvak
... na weselu… – podsumowuję opowieść wyjątkowo mało oryginalnie. – No ale co dalej?
– Dalej się zaczęły wzajemne oskarżenia. Że to niby fotograf namówił, ale on się zapierał, że to był pomysł samej panny młodej, bo chciała mieć nocną sesję. I chociaż świadek się przyznał do prowadzenia, to podobno wcale nie on siedział za kółkiem. Potem jeszcze było kilka spraw w sądzie, jakieś pretensje rodziny panny młodej, groźby wobec młodego, ale nawet nie wiem, jak to się skończyło.
– Dobrze, dobrze… – zamyślam się na moment – tylko wspominałeś, że to ma coś wspólnego z tobą.
– Bo ma. Ech… No powiem wprost: ja byłem na tym ślubie. Powiem nawet więcej: mało brakowało, a byłbym świadkiem, tylko w ostatniej chwili musiałem zrezygnować. I właściwie tylko dlatego nie siedziałem wtedy w tym samochodzie… Ale to nadal nie wszystko, bo ten sam pan młody zamiast opłakiwać stratę, to dość szybko znalazł sobie nową dziewczynę. Tę samą, która już za kilka godzin zostanie jego żoną. A ty poznasz oboje, bo to właśnie na ich ślub jedziemy.
Po raz co najmniej setny w ciągu ostatniej godziny przestępuje z nogi na nogę, próbując opanować roztrzęsienie. W głowie kotłuje mi się tak wiele pytań bez odpowiedzi, że zaraz przez nie zwariuję.
Dlaczego Arek wcześniej mi o tym nie powiedział? Czy gdyby nie moja przypadkowa obserwacja, w ogóle to zrobił? Czyżby było to dla niego aż takim problemem? Kim właściwie jest dla niego ten znajomy, skoro z jednej strony ponownie – tym razem jednak skutecznie – ...
... zgodził się być jego świadkiem, a z drugiej praktycznie nigdy mi o nim nie wspominał? I jak właściwie ja powinnam go traktować? Fakt, że tylko przez kilka najbliższych godzin, ale jednak. Jako wielkiego pechowca, któremu paskudnym zbiegiem okoliczności wesele zamieniło się w stypę, czy raczej hulakę bez skrupułów, który znalazł sobie nową kobietę, by zapomnieć o starej? Mam udawać, że o niczym nie wiem? A może złożyć wyrazy współczucia i życzenia na dalszą szczęśliwą drogę życia jednocześnie?
Nie mogłam dojść z tym wszystkim do ładu ani w urzędzie stanu cywilnego, ani w czasie przejazdu pod salę, ani nie mogę teraz, gdy pomagam świadkowi w pełnieniu jakże ważnej funkcji, polegającej na pomaganiu państwu młodym w ogarnianiu prezentów. Czytaj: stoję wyszczerzona wraz ze świadkową – swoją drogą całkiem ładną, choć jak na mój gust zbyt krągłą i uczesaną w kompletnie niemodnego boba brunetką po czterdziestce – i zbieram koperty, podczas gdy faceci targają co większe pakunki.
Tymczasem życzenia zostają złożone, pierwszy powitalny szampan wypity, a otwierający taniec młodej pary właśnie się rozpoczyna. Korzystając z okazji, przypatruję się obojgu uważnie, próbując na tej podstawie wysnuć jakieś co bardziej konkretne wnioski. I… nic. On zachowuje się całkowicie zwyczajnie, jak nieco zestresowany, świeżo upieczony mąż. Podobnie zresztą jak ona, na oko sporo młodsza żona, także widocznie przytłoczona całym tym zamieszaniem. Co jednak najważniejsze, nawet w samym środku weselnego ...