Sto lat młodej parze, czyli nigdy…
Data: 29.11.2020,
Kategorie:
Lesbijki
nieznajomy,
Zdrada
zemsta,
horror,
Autor: Agnessa Novvak
... weselnego partnera towarzystwem, czekająca na mnie w domu narzeczona narzeczoną, lecz bardzo chętnie poszalałabym sobie dzisiaj z więcej niż jednym gościem. Ba, nie tylko z mężczyzną! Pozostaje pytanie, czy otwarty flirt z inną kobietą nie będzie zbyt odważny jak na bieżące okoliczności?
Oczywiście nikt nie ma wypisane na twarzy: „jestem les”, niemniej uważam się za na tyle dobrą obserwatorkę, iż dostrzegam pewne rzeczy. I nie chodzi tylko o niejednokrotnie wiele mówiący styl ubierania się lub czesania, a bardziej o to, jak ktoś przygląda się mnie. W jaki sposób reaguje na moje ruchy, odwzajemnienie spojrzenia lub drobniutkie gesty w rodzaju uwodzicielskiego uśmiechu lub mrugnięcia okiem. Na razie jednak nic takiego nie dostrzegam, więc do głowy przychodzi mi pomysł, by zacząć od… świadkowej? Co jak co, ale już na samym początku udowodniła ona, że potrafi się ruszać – i to tak na serio, a nie tylko podrygiwać nieskoordynowanie w rytm „umcy-umcy” – a i jej mężowi, jowialnemu misiowi z modnie wytrymowanym zarostem, dobrze z oczu patrzy. No i oboje siedzą zaraz obok, więc zagadanie tym bardziej powinno być proste.
Wypijam więc jeden kieliszek dla odwagi i podchodzę do obojga. Przedstawiam się oficjalnie, rzucam paroma komplemencikami i wreszcie pytam. Wprost, bo tak będzie najlepiej. Chyba.
– Przepraszam, że się ośmielam, ale czy mogłabym porwać panią na parkiet?
Odpowiadają mi dwa mocno zdziwione, lecz także niespodziewanie przyjazne spojrzenia. Wzruszenie ramion. ...
... I wreszcie zgoda.
Nie mija pięć minut, a zaczynam coś nieśmiało podejrzewać. Czyżby naprawdę już pierwszy, całkowicie ślepy strzał okazał się celny? Nie dość bowiem, że świadkowa… znaczy pani… znaczy Asia, bo tak właśnie każe się do siebie zwracać, nie wstydzi się dotyku, to jeszcze odważnie obejmuje mnie w talii. Co więcej – sama z siebie ujawnia, że ów domniemany mąż jest po prostu przyjacielem. I o ile generalnie bawią się razem, o tyle jedno nie będzie miało pretensji, jeśli drugie postanowi zaszaleć z kimś innym.
Choć wstępnie założyłam sobie tylko pojedynczy wspólny taniec, oddaję Asię dopiero po trzecim. W tym jednym wybitnie romantycznym. Odprowadzana spojrzeniami paru co bardziej zaskoczonych – a może nawet zgorszonych? – gości, padam zadyszana na krzesło. Arek także na mnie zerka, jednak dyplomatycznie ogranicza się jedynie do podania czegoś dla przygaszenia emocji.
Dwie szklanki lodowatego soku później wyciągam się na oparciu i mrużę oczy. Nie, nie powinnam sobie zbyt wiele dopowiadać! Owszem, Asia jest miła, sympatyczna, świetnie tańczy, a jej apetycznie dojrzałe kształty – choć wciąż dalekie od mojego prywatnego ideału – coraz bardziej mnie kuszą, to wciąż o niczym to nie świadczy. Absolutnie! A już na pewno nie o tym, bym miała ją otwarcie podrywać! Zwłaszcza kiedy ma ukochana siedzi taka samotna…
Popędzana wyrzutami sumienia wybiegam na taras, by przewietrzyć umysł ze zdecydowanego nadmiaru nie tylko emocji, lecz także i sprośnych myśli. Wyciągam z ...