(Nad)zwyczajna kolacja...
Data: 11.12.2020,
Kategorie:
Sex grupowy
Autor: Tomnick
(Nad)zwyczajna kolacja... (3)*
Sierpień dobiegał końca, ale wysokie temperatury jeszcze dawały się we znaki, a ja mimo to ubrałam się wizytowo. Zgodnie z obyczajem, któremu hołdowali moi znajomi. Spłowiałe i ‘podniszczone’ szorty z dżinsu, biała bluzeczka i biały staniczek, krótki sznur pereł na szyi. Sandałki na szpilce składające się z kilku złotych pasków dopełniały ubiór. I złota kopertówka w ręku. Bluzka, perły i sandałki świetnie podkreślały moją opaleniznę, a o to mi chodziło. Na kolację wybrałam się do dobrych znajomych, więc pojechałam tramwajem. Zakładałam, że będę wracać taksówką, bo bez alkoholu kolacja się nie odbędzie. Nie byłam pewna, ile osób tam będzie, bo z nimi nigdy nic nie wiadomo. Zaczynamy we troje, a potem wpadają inni znajomi i wieczór kończymy w dziesięcioro. I znacznie później, niż pierwotnie zakładaliśmy.
Nie wiedziałam, jaka to okazja, ale skoro zapraszali, to nawet nie chciałam im odmówić. Zresztą, dawno się nie spotkaliśmy. Znajome małżeństwo, a widywaliśmy się coraz rzadziej. Wiadomo, praca, inne obowiązki. Nie mieli dzieci, ale Ola podjęła dodatkową pracę, więc nawet przez telefon rzadko mogłyśmy porozmawiać. Aleksander był fajnym, atrakcyjnym mężczyzną, więc spotkania z nimi zawsze przebiegały w miłej atmosferze i zawsze trwały zbyt krótko. A ja od pewnego czasu byłam singielką i trochę brakowało mi towarzystwa znajomych.
– Będziemy mogły się nagadać! – z taką nadzieją jechałam do nich, głównie myśląc o spotkaniu z Olą.
Niby ...
... mieszkaliśmy w tym samym mieście, ale czasami dwudziestominutowa jazda autem wydawała się zbyt długa, żeby spotkać się. Podczas studiów było zupełnie inaczej. Zresztą im też teraz było za daleko, żeby mnie odwiedzić. A mieli dwa samochody!
#
– No, cześć Haniu! – Olek pochylił się i soczyście ucałował mnie w policzek.
– Cześć, Aleks! – oddałam powitalny buziak. Poczułam zapach alkoholu. – Całe szczęście, że nie bawiłam się w pełny make-up... – zdążyłam pomyśleć.
– Cześć, babo! – uradowana Ola wtargnęła w moje myśli. Objęła mnie i wycałowałyśmy się. Od niej też poczułam alkohol. Oczy przyjaciółki lśniły, a policzki były zaróżowione.
– Musiała już nieco wypić – postawiłam olśniewającą diagnozę.
Jakby wyczuła, co myślę.
– Zaczęliśmy bez ciebie, ale nie martw się, dogonisz nas! – roześmiała się.
Parzyłam na nich nieco zaskoczona. Zawsze dbali o siebie, a kolacje miały wręcz elegancką oprawę. Dzisiejsza kolacja miło się zapowiadała. Coś na ciepło czekało w kuchni, bo dolatywały zapachy, ale oni... Oboje w szarych szortach i koszulkach polo w takim samym kolorze. Ola przynajmniej w srebrnych klapkach na szpilce, ale mąż w klapkach, w jakich chodzi się pod prysznic. Zauważyłam, że Olcia była bez stanika.
– „Olki” zmieniają obyczaje? – byłam zaskoczona, widząc ich „domowy” strój, w którym przywitali gościa. – Zawsze wyglądali elegancko, kiedy zapraszali mnie bądź innych gości, a dzisiaj... – nie rozumiałam tej zmiany.
– Siadajcie, pieczeń już czeka – Ola ...