Księżycowy króliczek, czyli wsadź se te…
Data: 20.12.2020,
Kategorie:
Oral
prysznic,
squirt,
japonka,
wulgaryzmy,
Autor: Agnessa Novvak
... twarzy, mówiąca dziwną, poprawną do przesady polszczyzną z jeszcze dziwniejszym akcentem, właściwie przyszła, wziął ją za córkę lub ewentualnie dziewczynę właściciela auta. Przy odliczaniu kolejnej, nowiutkiej pięćsetzłotówki coś go tknęło, lecz postanowił nie nadinterpretować. Dopiero scena na parkingu – gdy najpierw ze znawstwem wypytała się jeszcze raz o zakres prac, wskazując po kolei każdą z części palcem, a później wsiadła, zakręciła bączka na żwirze i z rykiem podwójnie turbodoładowanej rzędowej szóstki wyleciała na ulicę – uświadomiła mu prawdę.
Spotkał kobietę swojego życia. I miał zamiar zrobić wszystko dozwolone prawem i dobrym obyczajem, by ją zdobyć. Absolutnie wszystko!
Czyli na razie przynajmniej spróbować się do niej odezwać w miarę składnym językiem i spróbować dowiedzieć, czy kogoś ma. Potem zaprosić na kawę. Do kina. Do restauracji. Gdziekolwiek tak naprawdę. Nawet jeśli – co było więcej niż prawdopodobne – dostanie upokarzającego kosza jeszcze przed pierwszą randką, to może zdąży jej powiedzieć, co czuje? Albo nawet odważy się i weźmie za rękę? Skradnie pocałunek?
Być może stereotypowy wygląd, maniery, a nawet imię nie świadczyły o nim za dobrze, jednak w głębi swej wrażliwej, dresiarskiej duszyczki, marzył o prawdziwej miłości. Szczerej, czułej, pełnej wzruszeń… Najlepiej ze strony kobiety, która stałaby się dla niego prawdziwą ostoją nie tylko w życiu codziennym, ale i intymnym. Przewodniczką w sprawach, z którymi nie mógł sobie poradzić ...
... od chwili, gdy tylko uświadomił sobie swoje cokolwiek nieczęsto spotykane preferencje.
Zbierał się przez kilka tygodni, walcząc z coraz to nowymi wątpliwościami, aż wreszcie specjalnie sprowokował sytuację, by spotkać się z obiektem swych westchnień po godzinach pracy. Mianowicie celowo nie zamontował w samochodzie paru zamówionych drobiazgów, po czym zadzwonił już po zamknięciu warsztatu, że niby zapomniał i chciałby je przekazać osobiście w ramach przeprosin. O dziwo – plan zadziałał.
Mniej więcej.
Nie odezwał się ani słowem przez całą dalszą drogę. Dopiero w domu, kiedy już zrzucił buty i marynarkę, zapytał:
– Czego ci nalać?
Usagi spojrzała na niego karcąco, ale odpowiedziała bez pretensji:
– Wiesz, że to w niczym ci nie pomoże?
– Tak – przyznał z rezygnacją – ale ja muszę. Muszę, kurwa, bo mnie tu zara jasna pizda strzeli!
– Nie, nie musisz, najdroższy. Chodź, usiądziemy wspólnie we dwoje i spokojnie porozmawiamy…
– Nie! Nie chcę! Nie teraz! – Nawet nie ukrywał złości. – Chcę. Się. Kurwa. Napić!
Tym razem i ona nie miała zamiaru być grzeczna. Zmarszczyła brwi, pokazała palcem sofę i syknęła lodowatym tonem:
– Siadaj!
Aż się w nim zagotowało, zmełł w ustach kolejną wiązankę słów uważanych za wybitnie obraźliwe, jednak wykonał polecenie. Nie zdążył nawet porządnie poprawić wrzynających się spodni, a już Usagi wskoczyła na niego.
– A teraz mów, o co ci chodzi! – rzuciła mu prosto w twarz, po czym dodała: – Tylko nie pierdol! Serio. ...