Księżycowy króliczek, czyli wsadź se te…
Data: 20.12.2020,
Kategorie:
Oral
prysznic,
squirt,
japonka,
wulgaryzmy,
Autor: Agnessa Novvak
... oczekiwania, widząc, że nikt nie zwraca na niego uwagi, odkaszlnął:
– Ekhem! Sorka, że tak wyszło, ale serio nie mam za bardzo czasu! – skłamał gładko. – Następnym razem się ustawimy na dłużej. To jak – zwrócił się tym razem bezpośrednio do Usagi – zbieramy się powoli, żeby zdążyć wrócić przed wieczorem?
Poczekał, aż wyjadą na trasę, i dopiero wtedy ściszył porykujące
radio. Czego jak czego, ale jej gustu muzycznego ukochanej nie próbował nawet ogarnąć. Nie tylko zresztą jego. Fakt – niektóre drobiazgi, typu figurka utytego kota z wyciągniętą łapką, nawet mu się podobały. Jednak większość innych „ozdób” – na czele z obrazem, na którym dwa ośmiornicopodobne stwory ewidentnie molestowały nagą kobietę, za każdym razem rujnując spokój wewnętrzny gości, chcących skorzystać z łazienki – już niekoniecznie.
Jednak to nie relacje człowieko-głowonogowe interesowały go teraz najbardziej, a ludzko-ludzkie. Konkretnie męsko-damsko-narzeczeńskie. Próbując się na nich skupić, dotknął palcami spodni prowadzącej narzeczonej.
– Mogę? – zaczął niepewnym głosem.
– A czy powiesz mi wreszcie, co się dzieje? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.
– Nic. Nieważne. Nie wiem. Muszę pomyśleć. – Znów zamknął się w sobie. – Daj mi chwilę, dobrze?
Chciał cofnąć rękę, ale Usagi chwyciła go tylko za nadgarstek i przełożyła dłoń z wierzchu uda praktycznie pomiędzy nogi.
– Chciałabym, żebyś zrobił mi dobrze! – wypaliła nagle.
– Teraz?! – rzucił bez namysłu.
– Przecież ...
... oczywiście, że nie, ty wariacie! – parsknęła śmiechem. – W domu! Jak już dojedziemy, to wyjmę lody z zamrażarki, a ty zastanów się w międzyczasie, skąd chciałbyś je zlizać, dobrze? Tylko wcześniej się jeszcze odświeżę. Albo i nie? – zakończyła szeptem.
Zamiast odpowiedzieć, zmrużył oczy i skupił się na profilu ukochanej. Na wydatnych policzkach, płaskim nosku, lekko rozchylonych wargach oraz malutkich uszach, zwieńczonych dla odmiany całkiem sporymi, złotymi okręgami. Poprawił się w fotelu, przesunął nieco dłoń, by choćby przypadkiem nie dotknąć niczego poza udem i, wsłuchując się w miarowy pomruk silnika, przymknął powieki.
Przywołał wspomnienie, gdy nie tak wcale dawno pracował w warsztacie obsługującym auta flotowe dalekowschodnich marek. Grzebał właśnie w kolejnym, do bólu bezpłciowym sedanie w leasingu, kiedy zawołał go ówczesny szef. Pierwszym szokiem był widok tego konkretnie samochodu, podstawionego na podjeździe. Drugim fakt, że to jego wyznaczono do oględzin. Owszem, zdążył wyrobić sobie pewną normę w lokalnym światku, jednak nie spodziewał się, że aż taką. Trzecie zaskoczenie pojawiło się, gdy jedyna w jego mniemaniu słuszna diagnoza w postaci konieczności solidnego remontu spotkała się z całkowitą aprobatą, zaś kolejne faktury w nie tylko w dolarach, ale nawet i jenach, były akceptowane bez mrugnięcia.
Za to przy odbiorze auta aż przysiadł z wrażenia. I nie była to bynajmniej przenośnia. Kiedy zorientował się wreszcie, po co ta blondyneczka o dziwnych rysach ...