Do śmierci i jeden dzień dłużej
Data: 01.01.2021,
Kategorie:
Lesbijki
Autor: paty_128
... będziemy?
- 17 minut o tej godzinie.
- Pani tak zawsze? Taka dokładna? - Zaśmiałam się cicho
- Nie, jeżdżę już trochę...
- Dlaczego taksówka?
- A dlaczego nie? - Zatrzymałam się na światłach.
- W takim razie będę częściej zamawiał taksówkę, może jeszcze na panią trafię...
- Nie sądzę.
- Dlaczego?
- We Wrocławiu jest dużo taksówek. - Ruszyłam dalej.
- Ale jednak istnieje szansa, że się jeszcze spotkamy... – Ciągnął dalej, nie ustępował.
- Teoretycznie. – Trzymałam dystans.
- Może... Kończę o 17...
- I co z tego? - Dlaczego nie mam zamontowanej wyrzutni ewakuacyjnej??
- Może... Miałaby pani ochotę na kolację? - Wyrzutnia ewakuacyjna? RAKIETOWA!!
- Myślę, że to dobry pomysł... - Podjechaliśmy na adres- ...jednakże moja dziewczyna się nie zgodzi. Płaci pan 36 zł. Tylko gotówka. - Kątem oka widziałam, jaki był zaskoczony. Wyjął, podał mi dodając "reszty nie trzeba" i poszedł. Nienawidziłam takich typków. Spojrzałam, dał mi 50 zł. Łaski nie zrobił.
Odjechałam po drodze przyjmując kolejny adres. Niespodziewanie do mojej głowy wkradła się... Tak, Gabrysia. Cześć, długo cię nie było. Wspomnienia, choć stare, bolały tak samo jak wtedy. Tęskniłam, ale pogodziłam się z tym, że mnie nie chciała. Zresztą nie dziwiłam jej się bo nikt mnie nie chce. Co ja robię?? Myślę o dziewczynie, która o mnie już dawno zapomniała! Zapewne miała mnie gdzieś.
Codziennie wieczorem, by się rozładować, biegałam w koło osiedla, na którym mieszkałam. Było to ...
... jakieś 7 km. Mi wystarczyło. W ogóle w ciągu miesiąca schudłam jakieś 6 kg. Tak, tego mi było trzeba. Lepiej się wyładować w ten sposób. Mniej więcej właśnie tak wyglądało moje życie na co dzień.
Jednak wracając myślami do chwili, gdy zerwała, zawsze coś mi nie grało. Nasz związek nie był aż tak rozpadnięty by zrywać. Znowu o niej myślę!! To wkurzające. Nie chce się wyprowadzić z mojego serca. Przynajmniej w domu zasypiałam szybko ze zmęczenia. Nadszedł kolejny dzień, poranna rutyna i do pracy. Kilka adresów i trochę przerwy. I następny - spod biurowca, więc pojechałam. Pewnie kolejny żenujący typek.
Podjechałam i zaparkowałam, czekałam spokojnie aż ktoś wsiądzie. Oparłam się wygodnie i obserwowałam w lusterku, jak jakaś para się żegna i otwierają się drzwi taxi.
- Marti, bądź jutro po 15, mam dużo roboty. Pa! – Usłyszałam ładny kobiecy głos. Marti... Ciekawe imię, takie niespotykane. Marti. Martin? Martyna? To w ogóle zdrobnienie?
- Dokąd?
- Na razie na ul. Kolejową – Znów ten głos. Subtelny, ukojenie dla ucha. Mogłabym przysiąc, że już go gdzieś słyszałam. Na pewno w radiu. Tak, z pewnością. Taki... znany.
Ruszyłam w ciszy, starając się zobaczyć czy klientka jest tak samo piękna jak jej głos. Jednak postać była pochylona, twarz zasłaniała falowana kotara z włosów. Pisała coś, na pewno. Chciałabym usłyszeć jeszcze jej głos. Niech mówi do mnie coś. Cokolwiek. Niepewnie podjęłam rozmowę:
- Pani stąd?
- Nie, od dwóch lat tu mieszkam. Przyjechałam robić ...