Weekend z Alą (VI)
Data: 26.01.2021,
Kategorie:
Zdrada kontrolowana,
seks Analny,
małżeństwo,
Sex grupowy
Autor: koko
... aby płacić jak najmniej podatku, a Ala zawsze wynajdowała jakieś kruczki prawne, dzięki którym jej klient unikał tego przykrego obowiązku. Nic dziwnego, że stała się wkrótce jego prawą ręką. Nie powiem, zarobki Ali podwoiły się, ale facet nigdy mi się nie podobał. Jak na mój gust prowadził mocno szemrane interesy i bałem się, że odbije się to na Ali. Ta jednak była coraz głębiej zaangażowana w nowe obowiązki i zapewniała, że wszystko jest w porządku. Zawsze lubiła wyzwania, a rozwiązywanie z pozoru nierozwiązywalnych problemów przynosiło jej dziką satysfakcję.
Tydzień temu oznajmiła znienacka, że Misza - jej szef, zaproponował nam możliwość spędzenia kilku dni w willi swojego przyjaciela pod Lwowem. Mogliśmy mieszkać w niej zupełnie swobodnie, ponieważ gospodarz rzadko tam bawił.
- No zgódź się – usilnie nalegała, ponieważ byłem nastawiony sceptycznie do tego pomysłu.
- Spodoba ci się, zobaczysz – zapewniała. - Nie wypada przecież odrzucać takiej oferty – namawiała mnie milutkim głosem i słodko się uśmiechała.
Diablica wiedziała jak mnie podejść. Kusiła, używając dodatkowo typowo kobiecych argumentów, więc nie byłem jej w stanie odmówić. No i uległem. Pomyślałem, że czas wreszcie pozbyć się uprzedzeń i na własne oczy przekonać się, jak tam jest. Wygodny dom, zlokalizowany pod Lwowem stanowił doskonałą bazę wypadową do zwiedzania miasta i okolicy. Tylko głupi by nie skorzystał.
Podróż upłynęła nam spokojnie. Nawet na granicy, której się obawiałem najbardziej, ...
... wszystko odbyło się gładko i bez problemów. Nawigacja doprowadziła nas do małej wsi położonej zaledwie kilkanaście kilometrów od Lwowa. Nie mogliśmy jednak powstrzymać zdziwienia, kiedy ciepły, kobiecy głos prowadzący nas po ukraińskich „autostradach” oznajmił z nawigacji, że dotarliśmy do celu. Zatrzymałem samochód przed odrapanym, blaszanym ogrodzeniem i nic nie wskazywało na to, że jesteśmy na miejscu. Za wysokim płotem widać było jedynie gęsto porosłe krzaki i drzewa. Jednak po chwili coś zazgrzytało i zobaczyliśmy, że przęsło płotu rozsuwa się na bok. Brama była z pewnością sterowana automatycznie, a gdzieś w tych zaroślach musiała być zainstalowana kamera. Wjechałem powoli do zagajnika i po przejechaniu kilkunastu metrów naszym oczom objawił się zgoła odmienny widok, całkowicie kontrastujący z tym przy wjeździe. Zobaczyliśmy ogromny, nowoczesny dom, otoczony zadbanym ogrodem. Duże tafle szkła i aluminiowe panele elewacji świadczyły, że musiał kosztować fortunę.
- Łał! A jednak to tutaj – powiedziała Ala, nie kryjąc zachwytu.
- Tylko, po co ten cały kamuflaż? - spytałem, choć zdawałem sobie doskonale sprawę, co chciał osiągnąć właściciel willi. Najwidoczniej nie miał zamiaru chwalić się przed wszystkimi swoim majątkiem. To jest właśnie Ukraina – pomyślałem.
- Wy z Polski? - powitał nas na parkingu dwudziestokilkuletni mężczyzna. - Wiktor uprzedzał, że przyjedziecie – dodał i pomógł mi wytaszczyć z samochodu walizki. - Wszystko jest dla was przygotowane - paplał ...