To nie jest kolejne opowiadanie o…
Data: 28.04.2021,
Kategorie:
Trans
Podglądanie
sąsiadka,
Oral
Autor: paty_128
... robiąc w głowie plan na spędzenie tego wieczoru. Jedzenie i TV, dla urozmaicenia może laptop. Czyli jak codziennie, odkąd tu mieszkam. Ile to już? Dwa, trzy miesiące... Wystarczająco dużo, by wziąć się w garść. Zacznę dbać o siebie, schudnę, co zwiększy moje szanse na głębsze relacje damsko- męskie. Wykupię karnet na siłownię, poczekam, aż faceci zaczną bić się o mnie. Z mocnym postanowieniem poprawy poszłam do salonu.
Następny dzień był bardziej udany, większość rzeczy układała mi się. O podobnej porze, co wczoraj, spotkałam tą dziewczynę. Miała w sobie coś, co przykuwało moją uwagę.
Starałam się zachować siły w pracy, by później przejść się na siłownię. Jeszcze siedząc przy kasie podjęłam decyzję o wykupieniu karnetu. Mi też przyda się trochę ruchu.
Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Wpadłam do domu spakować koszulkę i legginsy, po czym pognałam w stronę siłowni. Oczywiście mogłam przejechać autobusem te trzy przystanki, ale postanowiłam się przejść, częściowo rozgrzać się.
Karnet nie był specjalnie drogi, siedemdziesiąt pięć złotych to nie majątek. Zostałam oprowadzona po obiekcie, wskazano mi szatnię, gdzie w głębi usytuowane były prysznice i toalety. Kobieta, która mnie oprowadzała była trenerką, toteż doradziła mi, jakie ćwiczenia są najlepsze na zrzucenie parę kilo. Przebrałam się i z butelką wody w ręce dołączyłam do parunastu osób wypacających swoje siódme poty. Parę dziewczyn i dwóch facetów na bieżni, wszystkie rowerki wolne.
To urządzenie chyba ...
... spodobało mi się najbardziej, miałam stamtąd dobry widok na większość osób. Kiedy po dwóch godzinach i ochrzczenia potem paru urządzeń poczułam się wystarczająco fit, resztę energii postanowiłam poświęcić na powrót do domu. Ruszyłam w stronę szatni, zerknęłam za okno. Zbierało się na deszcz. Westchnęłam, odrywając wzrok od ostatnich płatów niebieskiej przestrzeni, skupiłam się na slalomie między sztangami i hantlami porozrzucanymi na wzmocnionej części podłogi przeznaczonego do dźwigania setek kilogramów. I wtedy weszła Ona.
Wiecie, kto. Blond piękność ubrana była w kobiecą koszulkę, która odsłaniała jej wysportowany brzuszek, ramiona prawie w całości odkryte pokrywały tatuaże. Prawie, bo resztę zasłaniał ręcznik na jej karku. Jego końcówki opadały na dwie krągłe wypukłości pod materiałem, jakby chciały zakryć jej walory przed wręcz natrętnymi spojrzeniami mężczyzn... i moim. Cóż ta koszulka może kryć...
Pochłaniałam ten widok oczami by zapamiętać jak najwięcej. Poruszała się z gracją, jak modelka na wybiegu. Niby zdecydowanie, ale jednak uwodzicielsko. Nogi, ach jej nogi... Sprężystość kroku pewnie zapewniały jej adidasy. Wyłaniające się z nich delikatne łuki, które kreśliły jej smukłe, ale silne łydki aż prosiły się, by spojrzeć wyżej, na uda. Do połowy. Resztę zasłaniały spodenki. Można by powiedzieć, że męskie, ale jak bardzo jest to ważne w tym momencie? Jakże piękną tajemnicę kryją...
Rzuciła krótkie „hej” do chłopaków, przywitali ją. Ja w tym czasie zdążyłam pokonać ...