Wisienka na torcie
Data: 09.06.2021,
Kategorie:
bez seksu,
spotkanie,
Dojrzałe
obyczajowe,
Autor: Indragor
... powiedział „mamo będziemy mieli dziecko”.
– Krrryśka! – warknęła Lilka.
A tak. Jak mówiłam, nie sprawdzałam co ona tam robi, bo nie było potrzeby. Tyle o ile. Aż tu cztery miesiące temu wszystko się wydało. – Kryśka przerwała niespiesznie nakładając sobie makowca na talerzyk. Oboje z Lilką tylko głęboko westchnęliśmy, cierpliwie czekając, aż weźmie kęs. – Robiłam sobie właśnie kawę w kuchni, kiedy Kasia wróciła ze szkoły. Później niż zwykle, bo jeszcze tam chyba zachodziła do jakiejś koleżanki. Przychodzi do mnie do kuchni, jak dziś to pamiętam, to było trzy miesiące przed wakacjami, i mówi: „mamusiu, w wakacje będzie taki obóz archeologiczny. Będzie tam można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy i ja chciałabym pojechać”. Wymieniła jeszcze nazwisko jakiegoś podobno sławnego archeologa, który też tam miał być, ale ja już nie pamiętam, nic mi ono nie mówiło. Spojrzałam na nią i pytam: „jaki obóz, co, kto go w ogóle organizuje?”. Nie puszczę przecież dziecka nie wiadomo gdzie. A ta wyciąga jakiś papier i podaje mi go. Czytam i po prostu osłupiałam! A to było oficjalne zaproszenie dla mojej Kasi z wydziału archeologi naszego tu uniwersytetu! Wyobrażacie to sobie? Czytam dalej i widzę, że jest to obóz dla studentów. Mówię „dziecko, ale tam będą sami dorośli, co ty tam będziesz robić”. Przecież studenci to już dorośli, prawda? A ona swoje, że będzie ciekawie, że będzie można się wielu rzeczy nauczyć...
Poszłam na ten uniwersytet, żeby dowiedzieć się czegoś więcej. ...
... Skierowali mnie do takiego sympatycznego pana pod czterdziestkę, odpowiedzialnego za te sprawy. Przedstawiłam się, a on do mnie, że miło mu poznać mamę Kasi. Drugi raz osłupiałam! Okazało się, że moja córka znana jest na uniwersytecie, a ja nic o tym nie wiem! Pytam się, o co chodzi z tym obozem, a on mówi, że to taki podobny jak harcerski, tylko o charakterze naukowym. Pytam się, kto tam będzie, czy tylko studenci, czy studentki też i jakie tam są warunki. Chłopak to tam wszystko jedno, ale dziewczyna, wiesz, ma trudniej. Mówi mi, że tak pół na pół, a warunki takie polowe, bo to stanowisko archeologiczne w terenie. Chodzi o to, aby studenci nabrali umiejętności praktycznych w czymś tam. I on mówi, abym się nie martwiła, bo nie jadą gdzieś tam do dzikich krajów, jest bezpiecznie i zaopiekują się Kasią. Pytam jeszcze czy będzie możliwość, abym ja czy Kasia mogła do mnie chociaż zadzwonić, bym wiedziała co się z nią dzieje. On na to: „proszę pani, mamy dwudziesty pierwszy wiek, jest wszystko, łączność, internet, nie ma problemu”. To ja jeszcze pytam co tam moja Kasia będzie robiła, ma dopiero siedemnaście lat. A on mi mówi: „to samo co inni”. Co miałam zrobić. Podpisałam zgodę. Wiecie, Kasia jeszcze jest niepełnoletnia i w takiej sytuacji wymagana jest zgoda rodziców. Skakała do sufitu, jak się dowiedziała, że się zgodziłam. Gdy już się uspokoiła zapytałam ją, dlaczego mi nie powiedziała, że biega na uniwersytet. A ta: „bo mamusiu ja się bałam, że mi zabronisz”. „Dziecko kochane”, ...