Wisienka na torcie
Data: 09.06.2021,
Kategorie:
bez seksu,
spotkanie,
Dojrzałe
obyczajowe,
Autor: Indragor
... przeprowadzce, zwłaszcza że i dla nas warunki mieszkaniowe się poprawiły. Rodzice czekali tylko aż skończę podstawówkę. I tam, wiesz w pobliżu, chodziłam do drugiego liceum, a potem wyjechałam na studia do Gdańska...
– Tak daleko?
– No tak, mamy tam rodzinę. Dalszą co prawda, ale rodzinę. Dzięki temu miałam zakwaterowanie za darmo, a to przecież nie bez znaczenia. Jak zauważyłeś daleko, więc nieczęsto przyjeżdżałam do domu. Potem dostałam na miejscu, w Gdańsku, pracę i zostałam. Mąż, dziecko, córeczka... – przełknęła ślinę ciężko wzdychając. Po mnie przeszły ciarki, poczułem, że coś strasznego musiało się wydarzyć. – Po paru chwilach mówiła dalej: – Jechaliśmy całą rodziną. Ja prowadziłam. Nagle na rondzie, z boku z impetem wpadł na nas TIR na litewskich numerach. – Lilka zakryła na chwilę dłońmi twarz, przecierając oczy.
– Jeśli nie chcesz nie mów – powiedziałem cicho.
– Już mogę teraz o tym mówić. – Zamachała ręką nie patrząc na mnie. – Później okazało się, że kierowca był pod wpływem alkoholu. Mąż zginął na miejscu. Widziałam, że córka jeszcze żyje, oddychała, ale nie mogłam się ruszyć. Pogotowie przyjechało szybko. Zobaczyłam tylko jak wyciągają z samochodu córeczkę i zaraz potem straciłam przytomność. Później, w szpitalu, powiedziano mi, że moja córeczka zmarła jeszcze w karetce, zanim zdążyli dojechać do szpitala. Miała dwa i pół roczku – dokończyła szeptem.
Zapadła cisza.
– Przykro mi. Takie rzeczy nigdy nie powinny się zdarzać. – powiedziałem prawie ...
... szeptem.
Lilka ponownie głęboko westchnęła i już patrząc na mnie kontynuowała:
– Strasznie to przeżyłam. Gdyby nie rodzice i bracia... Mnie nic poważnego, prócz rozharatanej nogi, się nie stało, choć przeleżałam trochę w szpitalu. Wiesz, to straszne uczucie, gdy wychodzisz z domu tętniącego życiem, radością, a wracasz do pustego i zimnego... Długo obwiniałam się o to, co się stało. Myślałam, czy mogłam coś zrobić, aby uniknąć... I to pomimo że biegły stwierdził, że całą winę ponosi kierowca TIR-a. Od momentu, w którym powstało zagrożenie do momentu kolizji upłynął zbyt krótki czas, abym ja, czy ktokolwiek inny mógł uniknąć katastrofy. Mimo to do dziś nie prowadzę samochodu. Nie mogłabym usiąść za kierownicą. – Po kilkunastu sekundach ciszy odezwała się już weselej: – Dość o smutnych rzeczach. Dwa lata temu wróciłam do miasta, skąd taka pełna zapału i nadziei na przyszłość wyjechałam, jako młoda dziewczyna.
– Czemu wróciłaś?
– Wszystko mi tam przypominało... poza tym dostałam tu lepsze warunki płacowe – uśmiechnęła się gorzko.
– Myślałem, że w większym mieście można więcej zarobić.
– To zależy. Mam taką specjalizację, ach nie mówiłam, jestem psychologiem, jaką niewiele osób. Brakuje takich jak ja – uśmiechnęła się – aby ściągnąć kogoś takiego do mniejszego miasta, trzeba zaoferować lepsze warunki. A w Sieradzu od dłuższego czasu nie było nikogo takiego. Poza tym... sam wiesz, rodzice mają swoje lata, ktoś za jakiś czas będzie musiał im pomagać, a moi starsi ...