Czarny Ptak
Data: 21.07.2021,
Kategorie:
Zdrada
zemsta,
Autor: Vilgu
Od trzech godzin trwa nowy rok 2012. Miał być wspaniałym rokiem, rokiem, w którym miała wyjść za mąż za niego, za Krzysztofa, mężczyznę jej życia. Jeszcze dwie godziny temu bawili się wspólnie na przyjęciu zorganizowanym w Sopockim hotelu. Wszystko było tak wspaniale poukładane aż do tego momentu, do momentu, w którym ujrzała Krzysztofa w kabinie łazienki hotelowej a przed nim klęczącą jakąś blond ździrę z jego kutasem w ustach! Zobaczyła go przez przypadek wracając z sali przeznaczonej dla palących, miała ochotę na papierosa, ale nie miała ze sobą zapalniczki a w sali jak na złość akurat nie było nikogo palącego. Wracając do stolika ze zdziwieniem obserwowała jak do siedzącego przy stoliku Krzysztofa podchodzi kobieta, nachyla się nad nim, chwile szepcze mu coś do ucha a po chwili Krzysztof wstaje i razem udają się w kierunki toalet. Poszła za nimi. Przeszli przez salę i zniknęli za rogiem. Doszła do tego samego miejsca zastanawiając się, co się dzieje. Widziała jak razem wchodzą do damskiej toalety, nie będąc pewna, o co w tym wszystkim chodzi, stała przed drzwiami zastanawiając się, co ma dalej zrobić. Myśli płynęły jej przez głowę. Co robić? Może to tylko jakieś nieporozumienie może to, czego właśnie była świadkiem to nie to...
Weszła do środka. W łazience było dużo ciszej niż na korytarzu do niej prowadzącym. Nie było słychać muzyki i bawiących się ludzi. Usłyszała ich od razu, jego głos a raczej szept "tak, dobrze, taaaak" i odgłos, który nie da się pomylić z ...
... żadnym innym, coś pomiędzy mlaskaniem a siorbaniem, jaki wydaje suka obciągająca kutasa. Zlokalizowała ich od razu byli w kabinie na końcu pomieszczenia, nawet nie kłopotali się zamknięciem drzwi na zasuwkę tylko przymknęli je. On stojący w rozkroku z rękami na jej głowie i ona klęcząca w czerwonej sukience z głową na wysokości jego krocza i jego kutasem w ustach. To było jak grom z jasnego nieba. Wybiegła z przyjęcia tak jak stała w małej czarnej z odsłoniętymi plecami i maleńką torebką przewieszoną przez ramie. Nie oglądała się za siebie, słyszała jego głos jak woła ją jeszcze przed wyjściem z hotelu, ale nie zareagowała. Dalej wszystko widziała jak pokaz slajdów, był Monciak i bieg w górę zatłoczonej ulicy, była taksówka pod hotelem Rezydent, był kierowca, starszy pan opowiadający coś całą drogę, lecz ona cały czas miała tylko jeden obraz przed oczami, jej ukochanego i tą zdzirę. W końcu dotarli pod jej dom. W tym momencie wróciła świadomość, kierowca podał kwotę za kurs. Sześćdziesiąt pięć złotych. Otworzyła torebkę, przeszukała ją całą, ale gotówki jak na złość nie było, portfel z kartami także był w domu a klucze miał tyko Krzysztof. Przekleństwo wymamrotane przez zaciśnięte wargi nie umknęło uwadze kierowcy.
- Czy coś się stało?
- Mam problem. Powiedziała akcentując słowo problem. Nie mam gotówki żeby panu zapłacić za przejazd.
- Na pewno? Niech pani dobrze poszuka, wiem jak to jest, gdy kobieta schowa coś do torebki, moja żona nie potrafi nigdy niczego znaleźć za ...