San Fernando Paraíso (Dwa dni Raju)
Data: 31.08.2021,
Kategorie:
wakacje,
Nastolatki
wybitne,
Autor: starski
... mnie szczęściara. Powiedziałam jej, że sapię, bo pływałam. Rozmawiałam z nią, a Don Diego wsadzał mi w cipę swojego wielkiego kutasa. Miała ochotę na pogawędkę, ale powiedziałam, że muszę kończyć, bo chcę się powycierać. Usłuchała i się rozłączyła. Don Diego był już w połowie. Cofnął się teraz, ale nie wychodził zupełnie. Oparłam głowę na jego piersi i patrzyłam, jak wsuwa się i wysuwa. Już było dobrze, już pozostało tylko dzikie podniecenie z odrobiną bólu. Pchnął mnie na łóżko. Teraz czułam go jeszcze lepiej. Nie galopował, ale sadził powoli, prawie do końca. Sapał przez nos mimo rozchylonych ust. Ten włochaty cap.
Ruchał mnie z moimi zadartymi na jego kudłate ramiona nogami. Wchodził cały. Chciałam, żeby wchodził cały, błagałam go o to, zachęcałam i rozkazywałam. Rżnął mnie jak jakąś swoją kochankę, może jak moją matkę. Kto wie.
Spuścił się na mój brzuch i na włosy na cipie. Było tego dużo. Silny zapach spermy przebijał się przez perfumy i pachnącą oliwkę.
Gdy się ubierałam po prysznicu, Don przyszedł do szatni i klepnął mnie w pośladek. Zaprosił na masaż, kiedy tylko przyjdzie mi na to ochota. Ubrałam się, dałam mu buziaka i wyszłam. Poczucie dorosłości było teraz jeszcze wyraźniejsze i namacalne, jak ból w kroczu i zapach oliwki.
Poszłam coś zjeść i wróciłam do domku. Przebrałam się i położyłam, żeby trochę odpocząć. Na wielkim łóżku moich rodziców, wspominałam wydarzenia u Don Diego. Popatrzyłam na moją pitkę z krytycznym uśmiechem. Chciałam napisać coś do ...
... Bety, ale co? Nie za bardzo mogłam opowiadać jej esemesami o tym, że zerżnął mnie Don Diego, o José nie wspominając.
Musiałam spotkać Miguela. Doprowadzić do jakiejś sytuacji. Miałam nadzieję, że jak przyjdzie co do czego, nie odmówi takiego kąska. Zastanawiałam się, co ubrać na wieczorny wypad z Dolores. Przeglądałam walizkę, której nawet nie zdążyłam rozpakować, gdy ktoś zapukał do drzwi.
Otworzyłam. To był Joselito. Wszedł, a za nim jego czterech kolegów. Nie zdążyłam nawet zareagować. Trochę mnie to zaskoczyło. José przywitał się, pozostali też. Byli mniej więcej tego samego wieku, jeden tylko był jakby starszy, na pewno wyższy i kontrastowo biały, wręcz różowy. Był Holendrem. O ironio! Nie zapamiętałam żadnego imienia. José wyciągnął z majtek woreczek z trawką. Drugi kolega, o którym nie wiedziałbym co powiedzieć, oprócz tego, że miał na sobie sportową koszulkę w biało czarne paski, trzymał pod pachą playstation. Mój brat też był maniakiem gier. José zaprowadził ich do wielkiego telewizora w salonie. Ja poszłam za nimi, ale nie do końca wiedziałam jak mam się zachować. Trochę mnie peszył fakt, że bzykałam się z tym smarkaczem. Nie wiedziałam, jak mam go teraz traktować i czego on się znów spodziewa. Powiedziałam mu, że niedługo przyjeżdżają moi, ale przypomniał mi, że rano mówiłam, że to dopiero jutro. Zabrakło mi słów.
Na widok ogromnego telewizora łebkom poopadały szczęki. Podłączenie konsoli zajęło im minutę. José robił w tym czasie skręta. Powiedziałam, że ...