San Fernando Paraíso (Dwa dni Raju)
Data: 31.08.2021,
Kategorie:
wakacje,
Nastolatki
wybitne,
Autor: starski
... czadowych miejsc.
Nie to, żeby mi chciała grać na nerwach, ale trochę mnie to zaczynało wkurzać.
W czwartek wieczorem mój brat Dydek, „gumowe ucho” się wygadał. Powiedział mi, że pojadę do San Fernando sama. Moi rodzice często rozmawiali przy nim, nie zwracając uwagi, że on wszystko wyłapuje. Wycisnęłam z niego prawie całą ich rozmowę i okazało się, że chcą mnie wysłać do San Fernando w sobotę, a sami dojadą do mnie w poniedziałek. Też mi coś.
Nie wiem, jaki to miało mieć sens. Najprawdopodobniej mój ojciec pożałował opłaconych od soboty wczasów i za namową mamy, zgodził się wysłać mnie samą.
W piątek mama potwierdziła tę wersję. To znaczy, nie było mowy o zmarnowanych pieniądzach za dwa dni wczasów, tylko było przemówienie o tym, że jestem już na tyle dorosła i że ufają mi jako osobie i wszystkie te bzdety. Miałam być wdzięczna, co najmniej jakby pozwolili mi na wyjazd do Amsterdamu. Ostentacyjnie udałam obojętność.
Tak naprawdę, byłam podekscytowana. Dwa dni samowolki w San Fernando. Dwa dni bez nadzoru rodziców, moje pierwsze dwa dni bez rodziców.
W piątek wieczorem, gdy byłam już spakowana, ojciec wymyślił, żeby wysłać ze mną Dydka, ale ten pomysł upadł od razu. Mama kategorycznie się na to nie zgodziła. Kamień spadł mi z serca. Po dziesiątkach kazań i telefonów do kierownika ośrodka byłam gotowa do drogi. Ojciec zawiózł mnie na samolot. Z lotniska odebrał mnie firmowy samochód.
O czternastej byłam już w naszym domku, z walizkami wniesionymi przez ...
... Juana, nowego lokaja. Zastanawiałam się gdzie podział się Miguel, chłopak, który zajmował się tym zazwyczaj. Miguel był ode mnie starszy o dziesięć lat i jako dziewczynka kochałam się w nim praktycznie od zawsze. Kilka lat temu złamał mi serce i się ożenił z Dolores- ośrodkową nauczycielką tańca, starszą od niego o pięć lat. Dolores była piękną kobietą, której nie potrafiłam nienawidzić, bo odkąd pamiętam, chciałam być nią. Uśmiechnęłam się na wspomnienie tych wszystkich dziecięcych myśli. Już nie byłam dzieckiem.
Miałam dwa dni dla samej siebie i nie miałam zamiaru tego zmarnować. Co mogłam robić w San Fernando, kolebce rodzinnych rozrywek? Każdy mnie tu dobrze znał i ojciec przez telefon załatwił mi na pewno porządny nadzór. Mimo to musiałam jakoś zaszaleć. Musiałam o czymś napisać do Bety. Dwa dni, dwa dni... musiałam coś wymyślić.
Przeszłam się po ośrodku, po „naszej” alejce. Niby nic się tu nie zmieniło od lat, a jednak co roku były jakieś niewielkie różnice. Bawiliśmy się w to zawsze. Kto zauważy jak najwięcej nowości i doniesie o nich jako pierwszy. Automatycznie więc przeleciałam stare kąty. Odwiedziłam wszystkie „ważne” miejsca i rejestrowałam każdą różnicę. Mama dzwoniła do mnie średnio co godzinę. Nie po to, żeby mnie kontrolować, jak twierdziła, tylko po to, żeby się dowiedzieć czy wszystko jest w porządku. Co chwila przypominała sobie o czymś i dzwoniła. Najwidoczniej chciała, żebym te dwa dni spędziła z telefonem przy uchu.
Obruszyła się trochę, gdy jej to ...