1. Orzechowe (I)


    Data: 15.09.2021, Kategorie: Klasycznie, Brutalny sex pikantnie, nieznajomi, Autor: deal

    ... kontynuuje uzupełnianie swojej garderoby, odnajdując na dywanie kolejne jej elementy. Kobieca psychika nigdy nie przestanie mnie zadziwiać, więc przyglądam się zafascynowany, podczas gdy Agnieszka pozostając wciąż niemal nago zakłada kolczyki, bransoletkę i pończochy, a sukienka wraz ze stanikiem nadal leży na łóżku. Widok jej nieprzerwanie kołyszących się, nagich piersi wydmuchuje w mojej głowy wszelkie myśli i przyznam, że już wiem jak czuje się ameba. Bardzo zadowolona ameba.
    
    – Czy ty naprawdę myślisz, że mając na karku czterdzieści lat i widok twoich bujających się, zajebistych cycków o poranku, miałbym czelność osądzać twoją moralność? – prycham.
    
    – Mam gdzieś, czy i jak oceniasz moją moralność – odpowiada wypluwając ostatnie dwa słowa.
    
    – Nie oceniam – zniecierpliwiony pocieram czoło. – Kawy?
    
    – Nie, dziękuję. Uznaj, że już mnie tu nie ma – chwieje się nieco zakładając czarną szpilkę.
    
    Zauważam, że ma śliczne małe paluszki i próbuję sobie przypomnieć czy ssałem każdego z osobna i wszystkie na raz. Z bólem stwierdzam, że nic takiego się nie działo. Jestem zawiedziony, me serce krwawi. Koniecznie muszę to naprawić. Odnotowuję to w swoim ego-notesiku, na liście rzeczy do zrobienia z tą orzechowowłosą modliszką, którą najwyraźniej coś ugryzło w dupę w moim łóżku. Stwierdzam ponownie z bólem, iż to nie byłem ja.
    
    – Chryste, zawsze jesteś taka wredna? - Mam ochotę nią potrząsnąć, żeby chociaż na chwilę wróciła ta dziewczyna, którą całkiem niedawno pieprzyłem ...
    ... aż bolało mnie w krzyżu. Chcę mieć moc sprawczą, by zastąpić tą sztywną maskę suki, twarzą z grymasem wszechogarniającej ekstazy.
    
    – Nie pij tyle, to będziesz wiedział z kim kładziesz się do wyra – ostatnie słowo wypowiada stojąc już za progiem i zamiast "żegnaj, było cudownie" słyszę trzaśnięcie drzwi.
    
    Zdezorientowany nadal tkwię w tym samym miejscu, w którym znajdowałem się, oglądając ją dziesięć minut temu, zanim przepoczwarzyła z tego ładnego, zaróżowionego kokonu leżącego w moim łóżku i zgniotła w miazgę euforyczny nastrój po dobrym dymaniu.
    
    – Co to, kurwa, było? – pytam sam siebie pośród ciszy dudniącej w uszach.
    
    Z miną, która przedstawia bezbrzeżne zdziwienie udaje mi się przetrwać do południa. Co prawda jest sobota, ale czas to pieniądz, a „business is business” i takie tam, więc trzeba wziąć się za robotę. Ciężko jest skupić się na czymkolwiek, ale mimo wszystko próbuję. Szukam w telefonie numeru do właściciela firmy, z którym mam spotkać się w poniedziałek.
    
    Po niecałych dwóch godzinach rzucam telefon na łóżko, zamykam laptopa i postanawiam zrobić sobie w końcu wolne. Gdy moje ciało zapada się w materacu uzmysławiam sobie, że przerwa, którą postanowiłem uskutecznić, tak naprawdę nie jest kwestią wyboru, a przymusu. Oprócz wykonania wcześniej telefonu, nie zrobiłem kompletnie nic, poza włączeniem laptopa, a następnie tępym wpatrywaniu się w ścianę i rozmyślaniem o tej modliszce, która rano jak niepyszna opuściła moje mieszkanie. Leżę tu teraz jak jakaś ...
«12...5678»