-
Króliczek
Data: 02.10.2021, Kategorie: studentka, Zdrada miłość, dramat, mało akcji i seksu, Autor: XXX_Lord
... porozumiewawczo okiem. Zerkam na leżący na stole dokument. "W dniu siedemnastym grudnia dwa tysiące szesnastego roku przede mną, Kierownikiem Urzędu Stanu Cywilnego w Warszawie oświadczenia o wstąpieniu w związek małżeński złożyli: - Michał Aleksander Koman, urodzony siedemnastego sierpnia tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego drugiego roku w Warszawie. - Natalia Przybylska, urodzona dwudziestego drugiego września tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego czwartego roku we Wrocławiu." - Gratulacje - uśmiechnięta Monika, która z rudej diablicy zmieniła się czarnowłosą piękność całuje mnie w policzek. Wygląda na to, że udało mi się przekabacić nieufną córkę mojego męża- bardzo się cieszę, macocho - żartuje sobie ze mnie. - Dziękuję - oddaję całusa - a jak jeszcze raz powiesz do mnie macocho to będzie z tobą naprawdę źle. To ostatnie ostrzeżenie - śmiejemy się. - Dziękuję państwu i gratuluję potomka - urzędnik spogląda na mój brzuch - kiedy rozwiązanie? - Zaraz po Świętach, termin jest wyznaczony na dwudziestego dziewiątego grudnia. - Trzymam kciuki, żeby wszystko się udało - odpowiada żegnając nas w progu - Wesołych Świąt. Dziś jest ten dzień. Dzień, w którym mój synek pojawi się na świecie. Wszystko mnie boli i czuję się naprawdę kiepsko, ale adrenalina i ekscytacja porodem nie pozwalają mi o tym myśleć. - Gotowa? - Michał jest opanowany i spokojny. To jego czwarte dziecko, co prawda ostatnie urodziło się ponad dwadzieścia lat temu i jest ...
... młodsze ode mnie raptem o rok, ale w porównaniu ze mną jest weteranem. - Tak, gotowa - uśmiecham się z trudem - jedźmy już, czuję że maluch jest gotowy do ewakuacji. Środek zimy utrudnia szybką jazdę, zwłaszcza, że akurat dzisiaj musiał spaść śnieg i zima jak zwykle zaskoczyła drogowców. Mój mąż stara się jak może, ale samochód to nie helikopter i wkrótce po wyjeździe z domu tkwimy w potężnym korku. - Natka, jak tam? - nerwowo bębni palcami w kierownicę. - Na razie bez tragedii, ale dobrze byłoby, gdybyśmy się pospieszyli - mam nadzieję, że moja twarz nie okazuje bólu, jaki niespodziewanie mnie przeszył. O Boże, ruszajmy już. Nie chcę urodzić w samochodzie! Toczymy się powoli i w końcu docieramy do zjazdu. Michał gwałtownie skręca w prawo i wciska pedał gazu w podłogę. - Michałku, nie za szybko? Nie chcę się rozbić po drodze - mocno ściskam uchwyt nad głową. - Spokojnie, samochód ma ABS i kontrolę trakcji. Poza tym jeżdżę od ponad dwudziestu lat i przeżyłem gorsze warunki - zagaduje mnie, starając się zatuszować mój pogarszający się stan. Pędzimy z prędkością prawie osiemdziesiąt kilometrów na godzinę mijając inne samochody jak tyczki slalomowe. W innych warunkach skrzyczałabym go za narażanie nas na niebezpieczeństwo, ale czuję, że jeśli się nie pospieszymy to może być ze mną kiepsko. - Michał - z przerażeniem zauważam, że mam mokre spodnie, a siedzenie pode mną jest nasiąknięte - odeszły mi wody! Daleko jeszcze? - Najwyżej dwie minuty - skręcamy z ...