1. Króliczek


    Data: 02.10.2021, Kategorie: studentka, Zdrada miłość, dramat, mało akcji i seksu, Autor: XXX_Lord

    ... faktycznie jest niemal kopią Małego Rycerza.
    
    - Tak - potwierdzam drżącym głosem - uratujcie ją, błagam! Miała za chwilę rodzić.
    
    - Zrobimy wszystko co w naszej mocy - odpowiada drugi wysoki jak tyczka brodacz - proszę się odsunąć. Z nosa Natki płynie krew, wygląda jak śpiący aniołek. Zaczynam płakać.
    
    Pan Wołodyjowski bada ją pobieżnie.
    
    - Żyje, trzeba ją natychmiast zabrać na blok! Gdzie jest kurwa transport?! - krzyczy.
    
    Chwilę później łóżko z Natalią pędzi szpitalnym korytarzem w kierunku sali operacyjnej, biegnę za lekarzami słuchając ich poleceń wydawanych pielęgniarzom i anestezjologom.
    
    Przed drzwiami zatrzymuje mnie rosły blondyn.
    
    - Musi pan czekać tutaj, przykro mi - jest stanowczy, ale mięknie na mój widok - Kurski i Jagoda to nasi najlepsi chirurdzy, mamy też świetnych ginekologów. Uratują pańską żonę i dziecko, proszę być dobrej myśli.
    
    - Mogę zrobić cokolwiek oprócz czekania?
    
    - Tak - obejmuje mnie barczystym ramieniem - proszę się pomodlić. Ja zrobię to samo - odchodzi.
    
    Czekam dwie godziny.
    
    Trzy.
    
    Pielęgniarz mija mnie w korytarzu.
    
    - Jeszcze nie skończyli, proszę być dobrej myśli - pociesza mnie - Kurski z Jagodą nigdy nie odpuszczają i zawsze walczą o pacjenta. Szczęście w nieszczęściu, że trafił pan na nich.
    
    - Proszę pana - słyszę głos nad głową, mam ukrytą twarz w dłoniach - chce pan herbaty?
    
    Obok mnie stoi starszy człowiek w okularach, z wąsami i w staromodnym swetrze.
    
    - Proszę- podaje mi kubek- niech pan się ...
    ... napije.
    
    - Dziękuję - odpowiadam machinalnie i biorę solidny łyk. Herbata z automatu szpitalnego jest obrzydliwa, ale jej ciepło przyspiesza cyrkulację krwi w moich żyłach.
    
    - Modliłem się za pańską żonę - spoglądam na niego szeroko otwartymi oczami - widziałem jak potrącił ją samochód przed szpitalem. Taka młoda dziewczyna, jeśli Bóg da- przeżyje. I dziecko też.
    
    Ponownie ukrywam twarz w dłoniach i czuję słony smak łez spływających po policzkach.
    
    - Chce pan pójść ze mną do kapliczki szpitalnej? - pyta.
    
    - Jestem niewierzący - odpowiadam połykając kolejne łzy.
    
    - To nie ma znaczenia, niech pan tam po prostu pójdzie.
    
    Waham się, obiecałem sobie, że będę warował pod drzwiami jak pies. Ale podświadomość podpowiada mi - idź.
    
    - A jeśli skończy się operacja i będę potrzebny? - mój opór kruszeje niczym mury Jerycha.
    
    - Lekarze pana znajdą. Proszę - jego dłoń jest sucha i ciepła - to nie zajmie długo. Mam na imię Józef, proszę mi mówić po imieniu - uśmiecha się.
    
    - Michał- ściskam jego rękę - chodźmy.
    
    Kapliczka jest zaciemniona, panuje w niej zaduch, a w powietrzu krążą drobinki kurzu. Mały ołtarz jest oświetlony kilkoma lampkami.
    
    Klękam wspólnie z Józefem.
    
    - Nie musisz odmawiać modlitwy, jeśli nie czujesz takiej potrzeby - mówi cichym głosem - po prostu powiedz Mu, co leży ci na sercu.
    
    Ogarnia mnie dziwne wrażenie, jakby nieznana siła otaczała mnie i próbowała dostać się do wnętrza mojej głowy. Nie czuję strachu, a w serce zaczyna wlewać się pewność, że ...