Śmierć i pożądanie w Zamku Tornis
Data: 03.10.2021,
Kategorie:
Fantazja
bdsm
niewolnica,
Autor: dzien_i_noc
Klęczała na zimnej podłodze z rękoma związanymi z tyłu i cuchnącym workiem zarzuconym na głowę. Wprowadzili ją tu strażnicy po nieudanej próbie zabójstwa Lorda Ioracha Maelstroma. To znaczy, byłaby udana, gdyby Maelstrom wyzionął ducha jak każdy normalny człowiek po poderżnięciu gardła. To był dobry cios, zabójczyni była o tym przekonana, pewny i precyzyjny. Jednak jego lordowska mość zrzucił ją potem z pleców zupełnie nie przejmując się krwią broczącą mu z szyi. Wyciągnął z zanadrza pistolet i przyłożył go do jej czoła.
Broń palna była rzadkością, wielkim rarytasem, na który stać było tylko najbardziej zamożnych albo najbardziej zaradnych. Valerie wiedziała, że Iorach Maelstrom miał w swoim posiadaniu cały arsenał tych cacek, ale nie spodziewała się, że użyje przeciwko niej jednego z nich, kiedy powinien być już szczęśliwym trupem.
I tak to się skończyło, przybiegła straż pałacowa, związano ją i zaprowadzono tutaj. Nie wiedziała nawet gdzie. Po wprowadzeniu zmuszono ją do uklęknięcia i pozostania w bezruchu pod okiem uzbrojonego w strzelbę strażnika. Trwało to dłuższy czas, może nawet godzinę. Valerie zrobiło się cholernie niewygodnie, zdrętwiały jej nogi, a wiatr świszczący między kamiennymi ścianami sprawił, że dostała dreszczy.
Potem otworzyły się drzwi i zabrzmiał potężny głos:
- Wyjść.
Oczywiście rozkaz był skierowany do strażnika, nie do niej. Lord Maelstrom zerwał jej worek z głowy, umożliwiając dzięki temu normalne oddychanie. Ujrzała przed sobą ...
... wysokiego, czarnowłosego mężczyznę o piwnych oczach. Nie był przesadnie umięśniony, nie był też ani za wysoki, ani za niski. Tym co przyciągało uwagę, była jego twarz: okrutna, nie wyrażająca jakichkolwiek pozytywnych emocji. Iorach zdawał się być wiecznie zasępiony, nieustannie pogrążony w ponurych rozmyślaniach. Nawet kiedy walczyli, był niewzruszony. Jedynie w oczach błyskały od czasu do czasu złowieszcze ogniki.
Mężczyzna miał trzydniowy zarost i nie więcej niż czterdzieści lat. Ubrany był w brązową, skórzaną kurtkę i białą koszulę zaplamioną krwią. Czarne jeansy z grubym wojskowym paskiem, również wielka rzadkość, dodawały jego postaci powagi, zaś wyraźne wybrzuszenie w okolicy rozporka wyglądało nad wyraz obiecująco.
- Jak się nazywasz i dlaczego chciałaś mnie zabić? - zagrzmiał.
Rana na jego szyi znikła, pozostała tylko krwista plama na skórze i ubraniu.
Cała ta sytuacja mogłaby nieco zdenerwować inną kobietę, ale nie Valerie. Valerie kochała silnych mężczyzn, kochała ich brutalność i bezwzględność, a im bardziej samiec był niebezpieczny, im bardziej gra, którą z nim prowadziła zbliżała ją na skraj przepaści, tym bardziej czuła, że żyła, tym więcej rozkoszy czerpała z toczonej gry. Lubiła ból i przemoc. Lubiła strach. Pozwalała sobie na to wszystko, na ryzyko, na bliskie spotkania z nicością tylko z jednego powodu. Wiedziała, że była cholernie dobra. Była kamieniem, na który trafia kosa. Wiedziała, że potrafi zmusić los by w ostatecznym rozrachunku obrócił się na ...