Blask księżyca (I)
Data: 18.10.2021,
Kategorie:
horror,
Nastolatki
Autor: Fetyszysta
... poruszania się przywodziły na myśl szlachetnego władcę jakiejś odległej krainy. James zerwał się z krzesła. Wyciągnął rękę na powitanie. Mężczyzna podał mu dwa długie jak patyki palce. Młodzieniec uścisnął je lekko, czując się niezręcznie.
- James Howley – zaczął powoli. Jego głos był głęboki i lodowaty, ale mimo to przyjemny dla ucha.
- Panie Brown – odrzekł James mający już powoli dość tych powitań.
- Proszę, niech pan siada – mężczyzna królewskim gestem wskazał mu miejsce – Czuję się zobowiązany do kilku słów przeprosin. Moje karygodne spóźnienie spowodowane było niecierpiącym zwłoki zadaniem związanym z moją pracą – pozwolił sobie na lekki uśmiech - cieszę się, że nie zrezygnował pan ze spotkania ze mną.
Zajął swoje miejsce i splótłszy dłonie nad swoim talerzem utkwił spojrzenie w młodzieńcu.
- Wie pan, z niezwykłą niecierpliwością czekałem, aby wreszcie pana poznać. Może pan sobie tylko wyobrażać jak ciężko jest żyć człowiekowi pracującego w domu, z chorobą uniemożliwiającą kontakt z promieniami słonecznymi, w otoczeniu rozkapryszonych dzieci i kobiety. Od długiego czasu trapiła mnie potrzeba porozmawiania z innym mężczyzną, zamienienia choć kilku słów z osobnikiem myślącym na ten szczególny, typowy dla przedstawicieli męskiej płci sposób.
- Mi również jest niezwykle miło pana poznać – wyszeptał niemrawo James. Przyłapał się na tym, że przez od kilku momentów zdawał się tonąć w tych przenikliwych, czarnych jak smoła oczach. Było w nich coś ...
... hipnotyzującego. Coś, co nadawało słowom tajemniczego jegomościa przedziwnej wagi. Coś, co sprawiało, że młodzieniec zapomniał o głodzie i wsłuchiwał się w słowa pana Browna, jakby to, co ten mówi, było ostatnim, co James kiedykolwiek ma usłyszeć.
- Tak więc przez lata było mi dane przebywać w towarzystwie rozpieszczonych bachorów bez poczucia wartości, skretyniałego, stale mówiącego do siebie służącego i żony, która od zawsze preferowała oczarowywać mężczyzn... walorami estetycznymi. Krótko mówiąc nie jest satysfakcjonującą mnie towarzyszką rozmów na tematy poważniejsze niż wystrój salonu – odczekał chwilę, przyglądając się wciąż Jamesowi – Mówię to panu w dość prostym celu. Zwyczajnie chcę poinformować pana o moim zadowoleniu w związku z pojawieniem się pańskiej osoby w progach mego domu. Oczywiście, wiem, że pańskim zadaniem jest opieka nad Robertem i Anne, ale musi pan być świadomy, że nic nie sprawiłoby mi takiej satysfakcji, jak rozmowa z panem na wszelkie tematy. Na przykład – wskazał długim palcem talerze – przy kolacji – Zakończył monolog, splatając palce i kręcąc młynki kciukami.
- Jest mi niezmiernie miło... dziękuję za te słowa, jednakże nie jestem przekonany, czy przy moim skromnym doświadczeniu i młodym wieku jestem odpowiednią osobą do rozmowy z człowiekiem tak światłym, jak pan – odrzekł James, ostrożnie dobierając słowa.
Pan Brown przypatrywał mu się przez chwilę, obdarzając lekkim uśmiechem.
- Czym się pan zajmuje?
- Studiuję prawo na uniwersytecie ...