1. Kryzys tożsamości (VIII) - Zanęta


    Data: 30.10.2021, Kategorie: więzy, wspomnienia, impreza, kobieta do towarzystwa, Autor: CichyPisarz

    ... salonu, niczym królową siedzącą na tronie. Uśmiechała się.
    
    - No Albercik! - zwrócił uwagę reszty zebranego grona najśmielszych z mężczyzn. Ona zaczęła go w myślach tytułować Przyjacielem, bo taką rolę pełnił dla jubilata. - Teraz prezent, ale niestety nie tylko dla ciebie - zaśmiał się, rozglądając się po twarzach całej paczki. - To będzie małe wyzwanie - zapowiedział niespodziankę. - Ale obiecuję, że będzie przyjemne - uniósł ramię, by ucieszyć śmiechy kolegów - I nie będziemy przeszkadzać - wybuchnął śmiechem i wychylił do dna zawartość trzymanej w dłoni szklaneczki whisky. Pochylił się w stronę stojącej tuż przy nim seks bomby i szepnął jej coś do ucha.
    
    - Wiesz co mi powiedział? - zagadnęła zasłuchaną towarzyszkę Marlena.
    
    Studentka zareagowała właściwie, jakby miała uzyskać informacje od szefa NASA, na temat obcych form życia w kosmosie.
    
    - Ciąg mu lachę - zrobiła pauzę - Przy wszystkich - zacytowała wiernie słowo w słowo.
    
    Marlena roześmiała się na reakcję dziewczyny, która przygryzł a wargę, a dłoń powędrowała do ust, jakby szukała potwierdzenia, że taki scenariusz jest w ogóle możliwy.
    
    - I?
    
    - Umiesz zadawać pytania - zaśmiała się rozbawiona powściągliwością Mai, choć domyślała się, że opiekunka jest po prostu za grzeczna, by pytać otwarcie. Wystarczyła jedna głoska, a Marlena już znała resztę pytania. Fenomen. Po prostu telepatia. Poczuła się jak w teleturnieju, w którym odgaduje się tytuł piosenek na podstawie ilości wylicytowanych nut. Dzisiaj ...
    ... wygrałaby i nie miałaby konkurencji. Co jej pozostało? Dokończyła historię.
    
    To były początki kariery Marleny, więc była mocno zażenowana zadaniem, ale zmobilizowała się, nie przyjmowała do wiadomości swoich wymyślanych na szybko wykrętów i usprawiedliwień. Po prostu niczym zaprogramowana, udając wygę i obytą z tego typu sytuacjami, podeszła do siedzącego na skórzanej czarnej kanapie jubilata, nikt nie zdawał sobie sprawy, że drżała z nerwów, klęknęła pomiędzy rozwartymi udami i zabrała się za rozpinanie spodni. Teraz była ekskluzywną panią do towarzystwa i nie mogła zawieść. Kiedy dzierżyła w dłoni pokaźną pytę, usłyszała zza pleców głośne "wow!" zgromadzonych, cała reszta poszła już gładko. Tak skoncentrowała się na dawaniu przyjemności, że prawie nie słyszała dopingu obserwatorów. "Jedziesz! Głębiej! Ssij, ssij, ssij!" - pamiętała podobne okrzyki, ale dla niej były jakby tłem, jakby dochodziły spod powierzchni wody lub przenikały grubą murowaną ścianę. Robiła lachę najlepiej jak umiała. Ssała koniec prącia, korpus pieściła zaciśniętymi palcami, a w przypływie szaleństwa lizała i zasysała nawet kule jąder, co spotykało się z żywą reakcją oglądających.
    
    - Ty, dobra jest! - chwalił ją przyjaciel Alberta, kiedy opłacona kobieta połykała resztkę nasienia, patrząc wprost w oczy właściciela sprzętu, niczym niewolnica czekająca na pochwałę za wywiązanie się z trudnego zadania. Wciąż lizała żołądź, ale już delikatnie, a pokryte wściekłą czerwoną pomadką usta, wciąż nadawały jej ...
«12...131415...25»