Kryzys tożsamości (VIII) - Zanęta
Data: 30.10.2021,
Kategorie:
więzy,
wspomnienia,
impreza,
kobieta do towarzystwa,
Autor: CichyPisarz
... umiejętnie ukryła strach.
Początki nie były łatwe - patrząc na tamto zdarzenie z obecnej perspektywy, zaśmiała się nalewając wino do kielicha na wysokiej stopce. Usiadła na sofie i przełączyła kanał na jakiś komediowy. Spojrzała jeszcze na szybko znikającą w ustach zawartość kielicha po kolejnym łyku i wpatrując się w ekran, próbowała skupić się na chaotycznej akcji sitcomu. Komedia sytuacyjna - mówiła do siebie tłumacząc w myślach pojęcie tego rodzaju seriali, wciąż będąc zatopioną w refleksji. Nie zdążyła zaśmiać się z choćby jednego gagu, bo bardzo żywe wspomnienia wróciły. Niestety nie mogła ich nazwać zabawnymi.
Albert walił ją ostro. W taki sposób jeszcze nikt nigdy jej tego nie robił. W kroczu chlupało od ubijania sporej ilości wydzieliny. Robił jej to już kolejną minutę, choć była przekonana, że rozpoczynając ten zabieg, chciał ją tylko przygotować. A tu kolejną minutę pakował w nią palce z siłą i szybkością maszyny. Siedział na łóżku obok niej i wciąż robił swoje. Czasem rozchylał srom, rozwierał wargi sromowe i zaglądał do wnętrza jej ciała, jakby coś tam zgubił. Ona wzdychała, czasem jęknęła, ale nie były to odgłosy powodowane przyjemnością, a jedynie oczekiwane przez klienta. Tylko tak mogła przyspieszyć osiągniecie przez niego satysfakcji. Im więcej bodźców do niego dotrze, tym większa była szansa, że szybciej facet dojdzie i da jej spokój. Nie pierwszy raz odgrywała takie gardłowe koncerty. Kiedy przestał, ucieszyła się, że w nią wejdzie, ale też tylko ...
... dlatego, że czas przeznaczony na seks szybciej się skończy.
- Lubię jak jęczysz. To dla mnie najpiękniejsza muzyka - zaczął gładzić jędrne uda i pośladki, na chwilę wjechał dłonią w krocze i kilkoma okrężnymi ruchami zebrał sporą ilość śluzu. Po chwili jego lepkie od wydzieliny palce znalazły się w ustach związanej. Udawała, że zlizywana ciecz, smakuje niczym ambrozja.
- Naprawdę ci to smakuje? - kwestionował jej zachowanie, choć pełen szczęścia wyraz twarzy kobiety wciąż się nie zmieniał.
Dwa razy wracał po kobiecy nektar w okolice pochwy i karmił nim posłuszną.
- Starczy tego dobrego - zabrał mokre od śliny palce. - Teraz pora na inną atrakcję - zapowiedział.
Nie minęły trzy minuty, a usta Marleny wypełniał knebel. Paski kagańca przebiegały przez czubek głowy wzdłuż krawędzi nosa, pod brodą i opinając twarz, spotykały się w okolicy ust, gdzie mocno wciśnięta zatyczka, uniemożliwiała swobodne oddychanie i wydawanie dźwięków, przynajmniej tych dających się zrozumieć. Knebel, na łączeniach pasków, zaopatrzony był w dziesiątki ozdobnych ćwieków, stylizowanych na stare, co powodowane było zastosowaniem efektu patyny na malutkich metalowych pierścieniach. Widok oplatanej twarz, włosy - całą głowę, przez sieć ciemnych linii wędzidła, rozpalił w kliencie ogromny ogień pożądania. Ale on się z niczym nie spieszył.
Dwa złączone palce wróciły do wciąż pobudzonej pochwy i tym razem spokojnie w niej pracowały, jakby na nowo poznawał te okolice. Jęki kobiety zdawały się być ...