Arystokrata (III)
Data: 13.11.2021,
Kategorie:
Brutalny sex
BDSM
Autor: violett
... koneksjami zięcia do usunięcia swojego niewygodnego przeciwnika politycznego. Miał tego świadomość i z zaciekawieniem obserwował podchody wokół swojej osoby. Całe to ich małżeństwo to zwykły kontrakt – on potrzebował głosu w Radzie i niezłego zaplecza politycznego, a ojciec jego żony potrzebował nazwiska zięcia jako furtki, przez którą dostanie się do sfery starej arystokracji, co stanowiło zwieńczenie przerośniętych ambicji zwykłego nuworysza.
Po tym, co się wydarzyło wiele lat temu, było mu wszystko jedno. Nikt nigdy w życiu go tak nie upokorzył jak tamtego wieczoru. Nikt! Nie zapomni tego do końca swych dni! A skoro nie mógł być z kobietą, którą kochał, mógł być z każdą inną, nawet z taką nimfomanką, byle wynikała z tego jakaś korzyść.
– Sprzedałeś Drugiego Wiktorii – żona odezwała się głosem pełnym wyrzutu i z wyraźną dezaprobatą na twarzy.
– Co ci, kurwa, do tego? – Zmierzył ją zimnym wzrokiem. Grała mu na nerwach, miał ochotę wstać i wypierdolić ją za drzwi.
– Ja też mam ci zapłacić, żebyś mi go dał? – popatrzyła na niewolnego, potem na Roberta.
Cmoknęła w stronę niewolnika i odwracając się do męża, uwodzicielsko uśmiechnęła. Kusząco poruszając biodrami, zbliżyła się do Raysa, zdecydowanie zachowując bezpieczną odległość.
– Za głupia jesteś do Drugiego – zachichotał paskudnie. Jej sztuczki nie działały na niego. – Wiktoria zaproponowała bardzo przyjemną cenę, a poza tym, co dla mnie za interes, płacić sobie za swój własny towar.
Z rozbawieniem ...
... obserwował, jak blondynka szybko myśli nad jakąś ripostą, choć pozornie wydawałoby się, że gładko przełknęła przycinek.
– Wiem, szalała całe popołudnie. Myślała, że za takie pieniądze będzie używała go przynajmniej kilka dni. – Wyzywające spojrzenie, jakie mu posłała, nie pozostawiało wątpliwości, co chciała mu przekazać. – Wiesz przecież, jaka jest wymagająca…
Skrzywił się i westchnął z irytacją. Aż nadto jasne było, że dobiorą się do Drugiego we dwie. Nie miał jednak zamiaru rozwodzić się nad tym; bolała go głowa i zaczynał trzeźwieć, a to nie był dobry znak.
– Jeszcze coś? Mam zamiar się upić. – Machnął zniecierpliwiony ręką, jakby opędzał się od natrętnego owada. – Sam.
Suzann niezniechęcona wzruszyła ramionami i zeszła na inny temat.
– Już jesteś nawalony jak stodoła i mam wrażenie, że nie dotarło do ciebie nic z tego, co tu się wydarzyło. – Spokój w jej głosie był równie fałszywy jak ona sama.
Z trudem opanował chęć rzucenia w nią butelką. Ciekawe, czy tym razem udałoby mu się trafić. Albo był już tak pijany, albo się starzał, albo cholera wie, co jeszcze. Przeciągnął się leniwie i stwierdził, że chyba ma trochę racji – nawalił się, ale jeszcze trochę może się napić…chyba. Chwycił butelkę… Nie jest źle, do szklanki jeszcze trafił, z rozpędu nalał także żonie.
– Znaj dobre serce pana – zwrócił się do niej. – Przynajmniej tyle razem możemy zrobić… – czknął – … jako mąż i żona… – Zachichotał znów. W sumie, to było miło i trochę się zdziwił, gdy kobieta ...