ONE czesc 13
Data: 16.12.2021,
Kategorie:
Brutalny sex
Autor: Jan Sadurek
... dokończył, bo pięść Jana wylądowała na jego szczęce.- Trzy sekundy właśnie minęły...Chłopak przewrócił się, oszołomiony potrząsał głową.-Zajebię cię, zajebię! Już masz przesrane, człowieku!- Wyjdziesz, czy mam poprawić? - niemal z uśmiechem spytał JanKilka sekund później gówniarz bardzo szybko wyszedł z sali, po to, by po pięciu minutach wrócić z ordynatorem i jakimiś nieznanymi ludźmi. Zanim wrócił, Marcjanna uciekła i ukryła się w szpitalnej kaplicy, gdzie miała nadzieję, że tam nie będzie szukał. Młodzieniec wpadł do sali i nie wahał się nawet sekundy.- To ten! Ten mnie pobił - wskazywał palcem na leżącego w swym łóżku mężczyznę.- Panie Janie, to prawda? - ordynator był bardzo opanowany.- Nie, panie doktorze, nieprawda. Ten młody człowiek wpadł do nas jak bomba, potknął się o wykładzinę i walnął w stolik. Chcieliśmy mu pomóc, ale nas odtrącił, powiedział, że to był zamach na niego i wyszedł.- Doktorze, Jan mówi prawdę. Pojęcia nie wiem, co ten gówniarz chce od niego – jeden z pacjentów stanął po stronie Jana- Wpadł do nas, wyrżnął się o stolik i zaczął drzeć mordę, że to jakiś zamach! Niech pan sprawdzi, panie ordynatorze, czy nie brakuje wam jakichś narkotyków na oddziale – drugi pacjent poparł słowa Jana.- Więc panowie nie potwierdzają słów pana Sylwestra? - ordynator musiał mieć pewność.- Nie, absolutnie nie – odparli prawie chórem – On ciągle biega po korytarzu, wszystkich zaczepia, powinien pan zrobić z nim porządek – to już Jan.- Dobrze, panowie, porozmawiam z panem ...
... Sylwestrem i jego ojcem.- Na miejscu jego ojca zrobił bym porządek szerokim pasem! - pierwszy z pacjentów nie wytrzymał – należy się pętakowi dobry wpierdol!- Panie Józefie, wzywam do opamiętania – ordynator mówił to poważnym tonem, ale oczy wyrażały coś zupełnie innego. Pewnie sam by zrobił błyskawicznie porządek z pętakiem, gdyby nie tatuś...W tym czasie siostra Marcjanna w kaplicy szpitalnej żarliwie modliła się za duszę swego prześladowcy...Następnego dnia ministerialny synalek pojechał na dalsze leczenie do stolicy, na oddziale nastał spokój. Wszyscy normalnie pracowali, a na śliczną buzię siostry Marcjanny wrócił uśmiech. Po skromnym jak zwykle obiedzie, Jan poszedł do bufetu, miał ochotę na przepyszne pierogi tam serwowane. Wchodząc do środka ucieszył się na widok Marcjanny kupującej jakieś słodycze.- Miło siostrę widzieć znowu uśmiechniętą. – zagadnął – Zakupy na wieczór?- Ach, to pan. Tak, kupuję coś nie na wieczór, tylko do popołudniowej herbaty dla siebie i pozostałych siostrzyczek. Ale, panie Janie, ja panu jeszcze nie podziękowałam za ratunek wczoraj! Bardzo panu dziękuję, gdyby nie pan, to nie wiem, jak by się to skończyło, naprawdę bardzo dziękuję!- Nie ma za co, musiałem tak zrobić. A w podzięce musi siostra zrobić znacznie więcej, nie wystarczy samo „dziękuję”!- O czym pan mówi? – w głosie zakonnicy można było dosłyszeć lekki niepokój.- Spokojnie siostrzyczko, miałem na myśli zabranie siostrze trochę czasu.- A konkretnie to co? - nadal była zaniepokojona, nie ...