Na nowo
Data: 18.01.2022,
Kategorie:
Geje
Autor: freakow
... do izolatki.
- Zaraz będę – przecieram zaspane oczy i gestem przywołuję kelnera, żeby uregulować rachunek. Szastam dziś pieniędzmi jak jakiś potentat naftowy. Ciekawe kiedy to odrobię? W końcu ostatnio dość mocno nadszarpnąłem oszczędności. Trudno, najwyżej będziemy z Rafałem mieszkać pod mostem. Najważniejsze, że razem.
Idąc za radą Anki do szpitala docieram komunikacją miejską. W recepcji dostaję reprymendę od pielęgniarki za niewiedzę, ale również między swoimi wrzaskami wyjawia tajemnicę kierunku, w którym muszę się udać. I dobrze, że zapytałem, bo Rafała nie przyjęli na żaden oddział. Jego, i kilku innych mundurowych, którzy tu z nim trafili, poddano indywidualnej opiece. Gdy wchodzę na właściwy korytarz zastaję tam tylko rodziców Rafała i Ankę. Oni siedzą wtuleni w siebie, a moja przyjaciółka nerwowo wyznacza geometrię własnego życia. Gdy mnie spostrzega od razu podbiega i zakleszcza w ramionach.
- Musisz być twardy. Musisz być dzielny – szepcze jak mantrę do mojego ucha. Przeraża mnie.
- Co jest? - ledwo dukam.
- Nie jest z nim najlepiej. Zabrali go na OIOM.
- Cholera. Mogę go zobaczyć? - nie skomentowała, a sens głupkowatości mojego pytania dociera do mnie z opóźnieniem. A ja tak bardzo chcę go zobaczyć.
- Będzie dobrze, wyjdzie z tego – Anka próbuje mnie pocieszyć i przekonać do tej myśli samą siebie.
Dłuższą chwilę trwamy w objęciach, jakby rozdzielenie się miało wszystko bezpowrotnie zakończyć i wyrwać nas z bezpieczniej strefy, którą ...
... właśnie sobie stworzyliśmy, by na nowo rzucić w wir okrutnej rzeczywistości. Trzymając Ankę za rękę podchodzimy do rodziców Rafała. Wyglądają jakby już wypłakali z siebie życie. Trochę czasu minęło od naszego ostatniego spotkania, ale nie na tyle duże, by zdążyli się tak szaleńczo szybko postarzeń. A wyglądają jakby na barkach złożono im po dwie dodatkowe dekady. Każdemu z osobna. Ledwo udaje mi się zachować spokój, by wyrazić wyrazy współczucia.
- Rafałek jest silny. Zawsze był. Wyjdzie z tego. Na pewno da sobie radę – w odpowiedzi tata Rafała próbuje zakląć rzeczywistość. Mama nie jest w stanie dojść do głosu przez łzy. Odchodzę, żeby się nie rozkleić, a Anka idzie za mną. Przystajemy przed drzwiami rozdzielającymi korytarze i wpatrujemy się w dal za szybą. Ręce Anki oplatają mnie w pasie, a jej podbródek spoczywa na moim ramieniu. Jestem jej niewysłowienie wdzięczny. Potrzebuję bliskości, niekoniecznie od niej, ale lepsze to niż nic. Zwłaszcza, że czuję jakby ktoś przystawiał mojej nadziei nóż do gardła, a ona nie była w stanie się obronić. I ja też nie mogę nic zrobić.
Mija kilka godzin, choć czas na tym sterylnym korytarzu wydaje się nie istnieć. Zza drzwi wyłania się pierwszy lekarz ubrany w jednorazowy kombinezon i maskę.
- Panie doktorze, co z naszym synem? - jako pierwsza podrywa się mama Rafała. Z Anką zmęczeni przysiedliśmy na podłodze wtuleni w siebie, ale możliwość otrzymania jakiejkolwiek informacji o stanie Rafała otrzeźwia nas.
- Wiele przeszedł. Jego ...