Karolina i Robert. 10
Data: 06.02.2022,
Kategorie:
Anal
Hardcore,
Autor: ---Audi---
... kutasa...
- To jest nie do wytrzymania... sorry...
- Zadowolony...
- Cholera, kobieto ja ciebie kocham...
Klepnęłam go w klatę...
- Mamy misję... wracamy kibicować...
Szybko umyłam cipkę, nowe majteczki, nowa sukienka... i już leciałam do drzwi... ledwo nadążał...
- Szybciej, szybciej...
Doszliśmy w pięć minut do żony Marka, oczywiście razem, ale po drodze wytłumaczyłam mu, kto to jest...
Udawałam, że to kolega sportowiec Roberta...
Nachyliłam się jej do ucha...
- Musiał do kibelka... biedak...
Jej twarz się rozluźniła i uśmiechnęła się...
Sprawa załatwiona... ogólnie nasz seks trwał dość krótko, więc nie podpadło...
Oczywiście dotykał mnie co chwila... co męczyło mnie, bo podniecenie wcale aż tak mi nie opadło... ale umysłowo nie chciałam tego... mam inną misję i jestem w stanie wybrać dobrą stronę...
Niemniej było to przyjemne, taki powiew czystego uczucia dobroci i pożądania, bez udawania...
Następne godzimy minęły szybko... coraz więcej kolarzy kończyło i zaczynali biegać... teraz muszę go złapać...
- To chyba twój mąż, Karolino...
Spojrzałam się... tak, to Robert... uśmiechnięty... fajnie...
- O... mój brat...zawołał...on...
Prawie razem zmieniali rowery na buty biegowe...
Uśmiechnęłam się i nabrałam dumy... Jego brat ma 29 lat, mój 42... i są razem... to kto jest lepszy ?
- Marek pewnie też zaraz będzie...
- Na pewno...
Kiwnął nam, gdy przebiegał...
- Jak idzie ?
- Super, dobry czas ...
... mam...
I poleciał...
Następne cztery kółka... co godzinę...
Stoimy nadal...
Markowa poszła na jedzenie... a my jak kochankowie, przytuleni staliśmy i muskaliśmy się dłońmi, ustani we włosach... dmuchnięciem w szyję... pocałunkiem...
Gdyby mój tu był to pogoniłabym go od razu... ale godzina stania na 10 sekund machania... to jest dużo...wolnego czasu...
- Ostatnie nasze chwile razem, potem ty do Polski, a ja na wyspy... chcesz mój telefon... ?
- Nie... było fajne, ale ja mam męża i dzieci...
Jednak smarkacz, jacy oni są przewidywalni.... pewnie chciałby się od razu żenić...
- Nie będziesz w ciąży ?
- Teraz się pytasz, a jak będę... ?
- To uznam za swoje, nawet mogłabyś do mnie przyjechać... mamy duży dom... nie jestem biedny...
Zaczęłam się śmiać...
- Nie, nie będę w ciąży...
O forsie nawet nie wspomniałam, jest radocha... ale jaja... facet pewnie przedstawi mnie zaraz swoje matce...
Gdybym była samotna... gdybym była... to może... ?
Ale nie jestem i cieszę się... takiego faceta jak Robert to nie znajdę...
Marek przyjechał dobre pół godziny po moim...
- Robert już pojechał ?
- Tak, trochę przed tobą...
Nie będę go dołować... każdy ma swój maraton...
Czas się dłużył, ale w miarę jak coraz więcej zawodników kończyło, robiło się tłoczniej... radośniej i weselej...
Wielu padało po mecie... kilku trafiło do karetek... zaczynałam się bać... a jak coś mu się stanie... ?
Moje obawy rosły w miarę upływu czasu... po trzecim ...