Dzień Kobiet, czyli uważajcie na życzenia,…
Data: 20.03.2022,
Kategorie:
marzenia,
nieznajomy,
brutalnie,
Brutalny sex
wulgaryzmy,
Autor: Agnessa Novvak
... komplecie. Sprawdziliśmy! Niemożliwe, żeby ktoś obcy tu był! Nawet nie miałby którędy wejść!
– Tak, tak, na pewno… przepraszam, źle się czuję…
– Ale co się dzieje? Gorzej pani? To ja lecę sprawdzić, może karetka już przyjechała! Zaraz wracam, zaraz!
Stenia zostaje sama. Niby wie, że to niemożliwe, że wtedy naprawdę spotkała nieznajomego, że potem to wszystko się stało, że… Ale jednocześnie czuje, że coś jest nie tak. Bardzo nie tak. Wsuwa powoli roztrzęsioną dłoń między nogi. Najpierw obmacuje opuszkami skórę, po czym z największą ostrożnością wnika głębiej.
Boi się spojrzeć, choć wie, że przecież musi. Musi! Bo inaczej zaraz zwariuje.
Tym razem palce nie są pokryte jedynie krwią, a obrzydliwie lepką breją o ohydnym kolorze, który ciężko jest w ogóle opisać. Stenia wpatruje się w nią nierozumiejącym wzrokiem. Jest tak oszołomiona, że zupełnie nie zauważa, iż nie jest już sama.
– Dzień dobry. Jestem lekarzem i zaraz panią obejrzę. Tylko najpierw proszę mi powiedzieć, jak się pani czuje. Czy coś boli? Czy dolegają pani zawroty głowy, nudności? Proszę pani! Halo? Proszę odpowiedzieć!
Lodowaty prąd przenika ciało Steni. Ten głos… Niby obcy, a przecież tak znajomy!
Odwraca oczy, wielkie jak spodki.
Doktor klęczy tuż obok niej. Tuż za nim stoi pielęgniarz, a zza rogu wychyla się ...
... jeszcze blond czupryna, ale to jest w tej chwili zupełnie nieistotne… Lekarz przechyla lekko głowę i mruży powieki, wyraźnie się nad czymś zastanawiając. Po dłuższej chwili mechanicznie poprawia maseczkę, wzdycha głośno i kontynuuje, tym razem bardzo powoli, słowo za słowem.
– Pani… Steniu, tak? Dobrze mi powiedziano? Uderzyła się pani w głowę i muszę panią zbadać! Jeśli nie czuje się pani komfortowo, proszę się czymś okryć, ale ja naprawdę jestem tutaj tylko po to, by pani pomóc… Przepraszam, ale co pani robi?
Stenia bez słowa przysuwa się bliżej. Nie dba zupełnie o ręcznik, który zsuwa się całkowicie i odsłania nagie ciało. Skupia wzrok na tym razem szeroko otwartych oczach. Sięga ręką w kierunku twarzy, jednak doktor w porę odsuwa się, zwiększając dystans.
Na moment zamiera w bezruchu, po czym dosłownie jak w amoku rzuca się na lekarza. Nie zważając zupełnie na jego paniczne próby oswobodzenia się, na ramiona pielęgniarza próbujące ją odciągnąć, ani tym bardziej na paniczne pokrzykiwania recepcjonistki, zdziera maskę i czepek.
Wpatruje się z narastającym przerażeniem w idealnie prosty nos, pełne usta i mocny podbródek. W zwichrzone włosy barwy kruczych skrzydeł. W idealnie białe zęby. W oczy tak ciemne, jakby wytoczono je z obsydianu.
Traci przytomność po raz trzeci. Tym razem ostatni.