Nocny pociąg z rudzielcem, czyli na…
Data: 27.03.2022,
Kategorie:
Zdrada
wulgaryzmy,
nieznajomy,
Brutalny sex
Autor: Agnessa Novvak
Nie, w żadnym wypadku nie jestem zdenerwowany, zestresowany, czy choćby roztrzęsiony. Jestem oazą spoko… ni chuja! Rozsadza mnie wszechogarniające, namacalne wręcz wkurwienie. Bryzgam gniewem niczym doprowadzony do wrzenia wulkan, czekający na byle pretekst do erupcji. Roznosi mnie już od ponad tygodnia, gdy oznajmiono mi w wielkiej łaskawości, że mam jechać na podpisanie ważnej umowy z jeszcze ważniejszym klientem. Bo kolejny z teoretycznie niezastąpionych przydupasów dyrektora zawalił i w ostatniej chwili ktoś musiał dokończyć jego pracę, a ja akurat nieopatrznie przebywałem w pobliżu. Zgłosiłem się więc na ochotnika, by nie tylko ogarnąć astronomiczny chaos w dokumentach, ale i jechać na drugi koniec kraju. Udając z przyklejonym do ryja uśmiechem, że mam pojęcie, czego dokładnie dotyczy kontrakt i na co mogę sobie pozwolić przy negocjacjach.
Gdybym jeszcze mógł po powrocie do domu usiąść spokojnie, zrelaksować się i wypocząć, ale nie! Bo jeden syn poszturchał się z kolegą i zaraz wielkie lamento! Ileż razy ja sam wracałem ze szkoły z obdartymi pięściami, względnie nosem, i nikt rejwachu nie robił? Bo drugi chłopak, najwyraźniej zazdroszcząc pierwszemu atencji, postanowił wleźć na płot i widowiskowo z niego spaść. Wprost w wypielęgnowany żywopłot sąsiada.
bo żona. Mająca niezwykle ważne plany, polegające na zakupach i ploteczkach ze znajomymi. A ten wstrętny chłop wszystko jej zepsuł, zakopując się po uszy w stosach papierów, podlewanych litrami kawy! Nie, żebym ...
... wyszedł na stereotypowego faceta, myślącego tylko o jednym, ale… dziewięć? Bite dziesięć dni bezczelnego odmawiania bliskości nie jest najlepszym, co teoretycznie kochająca współmałżonka może w takiej sytuacji uczynić.
Jakby tego było mało, czeka mnie całonocna podróż. Mówiłem, przekonywałem, prawie błagałem, żeby nie musieć się tak tłuc, ale nie! Bo firmie nagle się przypomniało, że istnieje genialny wynalazek zwany wagonem sypialnym, dzięki któremu oni zaoszczędzą na kosztach hotelu, a ja na czasie. Taaa... O tyle dobrze, że mam zarezerwowany najlepszy dostępny na tej trasie przedział typu double i jeśli trafię na jakiegoś idiotę, to tylko jednego.
Wzbiera we mnie ledwo hamowana ochota, by się na kimś wyżyć, ale jak na złość: taksówkarz okazuje się miły, dworzec czysty, a skład podjeżdża punktualnie. Targam walizy po schodkach i korytarzu, zatrzymuję się przed drzwiami przedziału, pociągam za klamkę i… Wita mnie nie najszczuplejsza trzydziestokilkulatka z rudawymi włosami spiętymi w niedbały kok, ubrana w porozciąganą, pasiastą bluzę i ze zdecydowanie zbyt dużymi, ciemnozielonymi oprawkami.
– O przepraszam panią, szukam numeru…
Ale wszystko się zgadza. Ona patrzy na mnie, ja na bilet, ona na plakietkę na drzwiach, aż w końcu ja rzucam soczystą kurwą w bliżej nieokreśloną przestrzeń i wołam konduktora. Jak się okazuje, także płci ładniejszej.
Parę telefonów i kilkanaście zdań później wiemy już wszyscy, że sytuacja jest patowa. I ja i rudzielec mamy ważne bilety w ...